Piotr Sadczuk: Chcę, żeby nasza praca trwała, niezależnie, w której lidze będzie grała Wisła Płock [WYWIAD]
2025-02-27 18:48:40; Aktualizacja: 3 godziny temu![Piotr Sadczuk: Chcę, żeby nasza praca trwała, niezależnie, w której lidze będzie grała Wisła Płock [WYWIAD]](img/photos/105251/1500xauto/piotr-sadczuk.jpg)
Wisła Płock obrała sobie za cel promocję do Ekstraklasy, chociaż nie jest w tej rywalizacji faworytem. Między innymi o tym, jak wyglądają starania, by awans wywalczyć, opowiedział prezes klubu, Piotr Sadczuk, w rozmowie z Transfery.info.
Wisła Płock w zeszłym sezonie otworzyła długo wyczekiwany stadion. Niestety po myśli płocczan nie potoczyły się sprawy sportowe i klub gra na nim w rozgrywkach I ligi, a nie piłkarskiej elity. Klub w tej chwili, oprócz chęci powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy, prowadzi też inne projekty związane z infrastrukturą.
Piotr Sadczuk opowiada o nowych boiskach, planach na kolejny sezon czy o warunkach, na jakich z klubu odszedł młody talent - Oskar Tomczyk.
***Popularne
Antoni Obrębski, Transfery.info: Na początku sprawa boiskowa - jak ocenia Pan debiut nowego napastnika, Amina Al-Hamawiego?
Piotr Sadczuk, prezes Wisły Płock: Moim zdaniem na pewno wypadł pozytywnie. Dostał kilkadziesiąt minut w drugiej połowie. Trzeba pamiętać, że dopiero do nas dołączył, ale ma umiejętności i pokazał to, co widzieliśmy, obserwując go od jakiegoś czasu. Trzeba pamiętać, że przed chwilą tak naprawdę wysiadł z samolotu. Będzie potrzebował chwilę, żeby wdrożyć się do naszego systemu gry czy pracy. Widzę w nim spory potencjał i mam nadzieję, że Wisła Płock będzie miała z niego dużą radość.
Jaki to jest potencjał? Wisła może na nim sporo zarobić w Pana ocenie?
Jeżeli sprowadza się reprezentanta kraju w wieku 21 lat [trzy mecze dla Iraku - red.], to bierze się to pod uwagę, podejmując decyzję o transferze. Mam nadzieję, że jego gra przyczyni się do tego, że Wisła będzie szła z nim do góry, a potencjalna sprzedaż jest dopiero w następnej kolejności. Najpierw ma dać nam dużo na boisku, dopiero potem coś dla księgowych.
Jak długo go obserwowaliście?
Dłuższy czas. Niektóre ligi obserwujemy intensywniej, drugie - mniej. Teraz ten kierunek skandynawski jest, można powiedzieć, na topie wśród polskich klubów i my nie jesteśmy gorsi. Piłkarze stamtąd są dla nas atrakcyjni z kilku powodów, jak choćby wynagrodzenia są podobne, jak w Polsce, więc nasze kluby na to stać. Nie powiem dokładnie, ile czasu na niego patrzyliśmy, bo to już bardziej kwestia działu skautingu, ale nie jest tak, że wyskoczył nam za „pięć dwunasta” i wtedy zdecydowaliśmy.
Wisła coraz mocniej wchodzi na ten rynek skandynawski. Będziecie tam działać jeszcze aktywniej?
Dla mnie najważniejsze jest, aby dany zawodnik przede wszystkim miał odpowiednią jakość i pasował do wizji dyrektora sportowego i trenera. To, skąd on przyjdzie, to już sprawa drugorzędna. Natomiast od kiedy jestem w klubie, wdrożyliśmy nowe procedury w kwestii obserwacji różnych rynków. Kierunek skandynawski jest dla polskich klubów ciekawy również z tego względu, że tam większości zawodników umowy kończą się w zimie. Proszę mi wierzyć, że każdy zawodnik przychodzący do Płocka poddawany jest szeregowi analiz i jest dokładnie przejrzany pod lupą. Amin został wytypowany spośród kilkunastu kandydatów. To nikt przypadkowy.
A rynek czeski? Tam też działacie.
Tak. Przykładem z zeszłego sezonu jest Jakub Gric, który do nas trafił, a obecnie gra w Chrobrym Głogów. Mamy wiele kierunków, które śledzimy i skrupulatnie wszystko przygotowujemy. Mimo tego, że kończy się jeszcze okienko zimowe [rozmowa przeprowadzona 24 lutego - red.], już planujemy letnie, przynajmniej w pewnym stopniu. Jest to o tyle utrudnione, że nie wiemy, czy będziemy grali w Ekstraklasie, czy w I lidze.
Przyjście Al-Hamawiego to przygotowanie się na odejście Łukasza Sekulskiego?
Rozmawiamy z Łukaszem na temat przedłużenia umowy, więc ja mam nadzieję, że jeszcze Łukasz u nas zostanie, bo to jest istotna postać, najlepszy strzelec w drużynie, kapitan. Na pewno przyjście Amina nie wpływa w żaden sposób na to, czy Sekulski zostanie w klubie, czy odejdzie. Mam nadzieję, że osiągniemy finalnie porozumienie i podpiszemy nowy kontrakt z Łukaszem.
To byłaby roczna umowa?
Długość kontraktu jest do dogadania.
A co może Pan powiedzieć na temat doniesień, że Łukasz był w kontakcie ze Stalą Stalowa Wola?
Trudno mi się do tego odnieść, bo nie mam wiedzy na ten temat. Zajmuję się tym, co dzieje się wewnątrz Wisły Płock. Jeżeli jakieś rozmowy były toczone, czy przez Łukasza, czy przez jego menedżera, to ja o nich nie wiem. Od 1 stycznia wiadomo, że każdy piłkarz, któremu umowa wygasa w czerwcu, może negocjować kolejny kontrakt z innym klubem i obecny klub nie ma tu nic do powiedzenia.
Co do wygasających umów - co z Bartłomiejem Gradeckim? Do tej pory niewiele wskazywało na to, że zostanie w klubie, ale ostatnio zagrał z opaską kapitańską. To coś zmienia?
Zobaczymy, co się stanie. Na ten moment nie rozmawiamy z Bartkiem o nowym kontrakcie. Po przyjściu Gostomskiego był jakiś temat zmiany klubu przez Bartka, ale nie doszło to do skutku. Nie dostaliśmy też żadnej oferty, która by nas satysfakcjonowała. Ostatnio, tak jak Pan powiedział, Bartek zagrał z opaską, straciliśmy gola tylko po rzucie karnym, a jego dyspozycja jest stabilna. Zobaczymy, co się wydarzy. Nic nie jest przesądzone.
A umowa dyrektora Dariusza Sztylki?
Tak samo kończy się 30 czerwca, więc będziemy rozmawiali o tym, co dalej. Nie ma co ukrywać, że tu czekamy na zakończenie sezonu, bo wtedy będziemy mieli jasną sytuację w kontekście tego, w jakiej lidze będziemy grać. Będziemy mogli też rzetelnie ocenić pracę, jaką wykonał Dariusz Sztylka.
A co - tak ogólnie w kontekście klubu - jeśli nie uda się wywalczyć awansu, czy będą konieczne gruntowne zmiany?
Takie decyzje podejmuje właściciel. Ja mogę powiedzieć jedynie z pozycji prezesa klubu, że jestem bardzo zadowolony z tego, jaką pracę wykonuje pion sportowy. Życzę sobie, żeby ona trwała bez względu na to, w której lidze będzie Wisła Płock. Oczywiście wszyscy chcielibyśmy, żeby to była Ekstraklasa. Nie chcę, żeby to brzmiało jak usprawiedliwienie, ale myślę, że każdy kibic widzi, jak zacięta jest walka o awans. Trzeba wyprzedzić kilku bardzo mocnych przeciwników. Po sezonie zadowolone będą tylko trzy kluby, a pięć czy sześć będzie wściekłych. Patrzę na tu i teraz, a do czego nas to zaprowadzi? Zobaczymy na koniec sezonu.
Jak wyglądał cały proces przy przenosinach Oskara Tomczyka do Bolonii. To był temat, który pojawił się i sfinalizował szybko?
Dosyć szybko, natomiast, gdy taki klub zgłasza się po zawodnika, trudno przejść nad tym obojętnie. Oskar Tomczyk jako młodzieżowiec Wisły Płock zagrał najwięcej minut. Zebrał doświadczenie, grał wiele razy w pierwszym składzie. Był mocnym ogniwem, jeśli chodzi o pozycję młodzieżowca. Oskar nominalnie jest napastnikiem, u nas grał na wahadle. Otrzymał ofertę z dużego klubu, korzystną sportowo, a i dla Wisły Płock nie jest to złe wyjście. Razem z Oskarem zdecydowaliśmy się wyrazić na to zgodę. Mam nadzieję, że on tam zaistnieje i mu się powiedzie. Powiedziałem też mu na odchodne, że jeżeli dobrze się tam pokaże i Bologna go wykupi, to dla mnie to będzie duża satysfakcja, że z Wisły Płock zawodnik idzie do dobrego klubu, Wisła Płock na tym zarabia, a on będzie miał fajną przyszłość. Piłka nożna to układ pokarmowy i każdy zawodnik, również Wisły Płock, patrzy na swoją przyszłość i chce, aby była ona jak najlepsza. To jest oczywiste.
Samo porozumienie osiągnęliśmy szybko. Pragnę zauważyć, że samo wypożyczenie jest płatne, co się rzadko zdarza, więc już, nawet bez wykupu, trochę pieniędzy tu wpłynęło, bo Bologna już te pieniądze nam zapłaciła. Dlatego też mogliśmy dokonać kilku ruchów, w tym młodych piłkarzy, którzy być może podążą drogą Oskara.
Kwota, którą już zapłaciła Bologna, stanowi jaki procent ceny wykupu Oskara?
Nie liczyłem tego dokładnie, ale to będzie między 10 a 15 procent kwoty wykupu.
Kto opłaca jego pensję?
Bologna.
Był zdeterminowany, żeby odejść?
Zdeterminowany nie, ale rozmawialiśmy o tym, jak będzie wyglądała jego przyszłość. Swoją rolę odegrał też fakt, że Gleb Kuczko otrzymał polskie obywatelstwo, więc mamy kolejnego młodzieżowca na tę pozycję. Stwierdziliśmy, że Borowski wygląda bardzo dobrze, Brzozowski też wygląda dobrze, więc młodzieżowiec jest u nas zabezpieczony. Stąd blokowanie transferu Oskara, czy trzymanie w klubie Ksawerego Kukułki, który nie grał, byłoby ze szkodą dla nich. Nie chcieliśmy ich ograniczać.
Co z własnością herbu „Petki”?
Rozmawiamy cały czas z Orlenem. Ta sytuacja trwa już wiele lat i nikomu się jeszcze nie udało porozumieć na temat wykorzystywania tego herbu. To nie jest łatwy temat, który można załatwić jednym telefonem. Rozmawiam ze sponsorem strategicznym na ten temat i mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, natomiast wiem, że praktycznie niemożliwe jest, żebyśmy mieli ją na własność. Może wróci do klubu, ale na innych warunkach.
Z czego to wynika, że od tylu lat to się nie udaje?
To jest ten symbol p, który świadczy o petrochemii i Orlen to wykorzystuje, więc jasne, że nie chce się tego pozbyć w 100%. Tak, jak mówię, rozmawiamy i potrzeba do tego czasu. Mam nadzieję, że ten symbol wróci do klubu.
Sprawozdanie finansowe zapewne jest już w zaawansowanym stopniu przygotowywane, bo musi zostać opublikowane pod koniec marca. Jakby mógł Pan coś o nim powiedzieć, jak będzie prezentować się na tle zeszłorocznego? Będzie strata?
Tak, mam już to dokładnie policzone, natomiast musi to zatwierdzić rada nadzorcza, walne zgromadzenie akcjonariuszy, przejdzie audyt finansowy, więc to też trochę potrwa. Wisła Płock wykaże stratę, ale wynika to z tego, że dosyć pokaźną kwotę Wisła Płock otrzymała z miasto jako podwyższenie kapitału. Nie możemy zaksięgować tego jako przychód, tylko jako podniesienie kapitału, więc to się przekłada na stratę. Gdyby te pieniądze otrzymywane by były w inny sposób, na przykład jako umowa sponsorska, to Wisła Płock wykazywałaby wtedy zysk. Ta strata jednak nijak się nie ma do płynności finansowej, bo ta jest bardzo dobra. Wypłacamy się na czas. Wywiązaliśmy się na czas nawet z wszystkich umów z agentami piłkarskimi, co się bardzo rzadko zdarza. Płynność finansowa jest więc bardzo dobra, kosztowało to ponad rok mojej i nie tylko pracy. Te wyniki są nawet lepsze, niż zakładałem. Jak tylko przejdziemy wszystkie procedury, sprawozdanie będzie dostępne na naszych stronach. Być może zrobimy nawet konferencję prasową, jeśli będzie tego wymagała potrzeba.
Jak wygląda sytuacja z nowymi boiskami? Będą do dyspozycji jeszcze w tym sezonie?
Wykonawcą jest miasto, natomiast mamy ciągły kontakt. Boisko powstaje na miejscu starego, a umowa stanowi jasno, że będzie wykonane do 30 czerwca. Wiem od firmy, która zajmuje się tym boiskiem, że będą starali się skończyć się to wcześniej, bo zwyczajnie będzie to dla nich korzystne.
Mówimy o dwóch boiskach. Jedno - pełnowymiarowe, oświetlone, podlewane, podgrzewane, które spełnia wszystkie standardy licencyjne Ekstraklasy. Drugi plac, nieco mniejszy, też podgrzewany i podlewany. Mamy też plany budowy sztucznego boiska na Borowiczkach i remontu płyty pod warunki trzecioligowe dla rezerw. To jest jeszcze melodia przyszłości, ale podejmujemy kroki, żeby zrobić projekt tych boisk. Próbowaliśmy też już zdobyć środki finansowe na te boiska. Miasto, MOSiR i klub bardzo dbają o to, żeby za rok czy za dwa lata infrastruktura Wisły Płock była na poziomie bardzo dobrym. To jednak wymaga czasu. Dzisiaj niestety mamy ten problem, że musimy na treningi dojeżdżać, kosztuje to trochę czasu i jest to jakaś niedogodność. Dbamy jednak o to, żeby te boiska, które już powstają, były jak najlepsze i przysłużyły się klubowi. To też nie są tanie rzeczy, bo koszt ich wykonania to 14 milionów złotych.
Co zrobić, żeby już nie powtórzyła się taka sytuacja, jak w meczu z Wisłą Kraków jesienią?
To trudny temat. Wiemy, jakie są przepisy prawa. Bardzo ubolewam nad tym, co się stało. Przepraszałem kibiców i wszystkich uczestników tego meczu, przykro mi, że doszło do czegoś takiego. Natomiast od razu po meczu przeprowadziliśmy szereg rozmów z firmą ochroniarską, policją, kibicami, więc mam nadzieję, że te rozmowy spowodują, że już więcej na naszym stadionie takie rzeczy się nie wydarzą. Nie wyobrażam sobie tego. Wzmocnimy kontrole, żeby niedozwolone rzeczy nie znajdowały się więcej na stadionie, bo nie powinno się to wydarzyć.
Jeszcze w sprawie stadionu. Średnia frekwencja to około 5400 kibiców. Jaki to dla Pana wynik?
Zdecydowanie poniżej oczekiwań. Chciałbym, żeby stadion Wisły Płock się zapełniał. Pamiętajmy, że stadion był projektowany, gdy drużyna grała w Ekstraklasie. Spadek, który wszystkich zaskoczył, przyczynił się do takiej frekwencji, bo teraz gramy w mniej atrakcyjnych rozgrywkach i z mniej atrakcyjnymi rywalami na niższym poziomie sportowym. Pracujemy nad tym. Mam nadzieję, że marketingowo będziemy dobrze działać i przełoży się to na frekwencję. Na to wpływ mają oczywiście też wyniki pierwszej drużyny. Jak będziemy bliżej awansu, myślę, że stadion będzie pełniejszy.
Na meczu z Odrą Opole był Skolim. Do frekwencji się to nie przyczyniło, chyba że w drugą stronę, bo była ona najgorsza w tym sezonie.
Patrzyłbym też na inne kluby, bo jak porównamy sobie, ilu kibiców chodzi na nasze mecze, a ile na innych klubów, oczywiście z ogromną zazdrością patrząc na Chorzów, zobaczymy, że nasza frekwencja i tak jest w czołówce. To też początek rundy, jest zimno, rywala trudno uznać za najbardziej ekskluzywnego. Na pewno remis w Głogowie też nie przyczynił się pozytywnie do liczby sprzedanych biletów. Naprawdę się jednak staramy. Wiedzieliśmy, że będzie zimno, uruchomiliśmy darmową herbatę. Komunikacja miejska dla kibiców jest darmowa. Odwiedziliśmy wszystkie szkoły w Płocku, gdyż chcemy budować bazę kibicowską na przyszłe lata. Wiele osób nawet nie wie, kiedy gramy mecze, więc trzeba je uświadamiać. Sporo ludzi woli obejrzeć mecz w telewizji, a są one przecież dostępne w TVP Sport za darmo. Nie chciałbym jednak narzekać i zbudować frekwencję, która byłaby niezależna od wyników.
W czasie meczu z Odrą na hali obok był koncert Dżemu, więc pewnie on też nam zabrał kilku kibiców. Mam nadzieję, że wraz z lepszymi wynikami i działaniami marketingowymi frekwencja poprawi się.