Real znajdował się w poważnych tarapatach. Na Santiago Bernabéu po zremisowanym pierwszym meczu z Monachium po 68. minucie przegrywał 0:1 po pięknym trafieniu Alphonso Daviesa, którego latem ma zamiar zakontraktować.
„Królewscy” jednak tradycyjnie, w swoim stylu, dokonali spektakularnego powrotu do rywalizacji. Tym razem bohaterem stał się wprowadzony z ławki Joselu. 34-letni napastnik wypożyczony z Espanyolu ustrzelił dublet kolejno w 88. i pierwszej minucie doliczonego czasu.
Goście byli o krok od doprowadzenia do dogrywki. Matthijs de Ligt na sekundy przed końcowym gwizdkiem posłał futbolówkę do siatki Andrija Łunina, ale gol nie został uznany z powodu pozycji spalonej jednego z zawodników. Wokół tej sytuacji krąży wiele wątpliwości.
Holenderski stoper i Thomas Tuchel wprost wyrazili oburzenie w kierunku Marciniaka. Ancelotti przypomniał jednak, iż jego drużynie również należała się bramka autorstwa Federico Valverde, lecz arbiter po weryfikacji VAR odgwizdał faul Nacho na Joshui Kimmichu.
– Bayern skarżył się na spalonego? Ok, więc my możemy ponarzekać na anulowaną bramkę Nacho, ponieważ Kimmich zanurkował – stwierdził „Carletto” na konferencji prasowej.
– Skoro oni narzekają w kwestii swoich sytuacji, my też możemy, bo gol nie został uznany. Obaj gracze naciskali na siebie nawzajem w polu karnym. Nacho był jednak tym, który został ukarany za przewinienie – dodał.
Świeżo upieczony mistrz Hiszpanii w zaplanowanym na 1 czerwca finale Ligi Mistrzów zmierzy się z Borussią Dortmund. Stanie przed szansą zgarnięcia już 15. Pucharu Europy w historii.