Po spadku do Championship drużyna Leicester City chce jak najszybciej powrócić na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju.
Do niedawna zespół dowodzony przez Enzo Marescę spisywał się wprost rewelacyjnie, deklasując resztę stawki pod względem liczby zdobytych punktów. Wydawało się, że bezpośredni awans jest już niemal przyklepany. Jednak w ostatnich tygodniach „Lisy” popadły w kryzys formy. Zgarnęły zaledwie cztery z piętnastu możliwych do zdobycia „oczek” na przestrzeni pięciu spotkań, a ich przewaga nad trzecim Ipswich Town stopniała do czterech punktów.
Ekipie z King Power Stadium brakuje pomysłów na zawiązanie akcji ofensywnych. W związku z tym pojawiły się problemy z trafianiem do siatki rywala, co z kolei znajduje przełożenie w wynikach.
Sytuację stara się ratować grająca legenda klubu, czyli Jamie Vardy. 37-latek od grudnia zmagał się z kontuzją kolana, a na jego powrót do gry trzeba było poczekać do drugiej połowy stycznia. Od tamtej pory zagrał w dziewięciu meczach, zdobywając przy tym osiem bramek.
Gole króla strzelców Premier League z sezonu 2019/2020 miały szczególne znaczenie w niedawnych starciach z Sunderlandem i Hull City. W tym pierwszym Vardy zdobył jedyną bramkę w tamtym pojedynku, zapewniając swojemu zespołowi skromne zwycięstwo. Z kolei podczas sobotniej potyczki na MKM Stadium wpisał się na listę strzelców dwukrotnie, w obu przypadkach wyrównując stan rywalizacji, która ostatecznie zakończyła się wynikiem 2:2.
Angielski napastnik niewątpliwie znajduje się ostatnio w znakomitej dyspozycji, a w bieżącym sezonie Championship zdobył już 13 bramek w 26 występach. Pytanie, czy zdoła podtrzymać aktualną formę strzelecką, a jego trafienia zaprowadzą Leicester City z powrotem do Premier League.