Ten sezon nie zaczął się dla Lecha Poznań tak, jakby życzyli sobie tego fani, działacze oraz sami piłkarze i sztab szkoleniowy. Mistrz Polski nie tylko przegrał swoje dwa dotychczasowe mecze na krajowym podwórku, ale również już na etapie pierwszej rundy eliminacji zakończył udział w Lidze Mistrzów. Tam bowiem lepszy okazał się Karabach.
Ostatnią deską ratunku, by uratować ten sezon w europejskich pucharach, jest awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.
Na pierwszy ogień podopieczni Johna van den Broma musieli zmierzyć się z niełatwym rywalem, bo mowa przecież o ekipie mistrza Gruzji, czyli Dinamo Batumi.
Mecz rozpoczął jednak zupełnie odmieniony Lech Poznań, który już w dziesiątej minucie wyszedł na prowadzenie po strzale z dystansu Michała Skórasia.
Na kolejną bramkę gospodarzy trzeba było czekać niecały kwadrans, bo w 24. minucie do siatki trafił João Amaral. Portugalczyk wykorzystał znakomite dogranie Mikaela Ishaka i podwyższył na 2-0.
Później do głosu doszedł ponownie Skóraś, który po rykoszecie pokonał golkipera rywala. Na przerwę Lech schodził zatem z rezultatem 3-0.
W drugiej połowie gospodarze kontrolowali przebieg meczu, a do tego potrafili udokumentować swoją przewagę kolejną bramkę, której autorem był João Amaral.
Kiedy wydawało się, że potyczka zakończy się w stosunku 4-0, swoje trzy grosze dorzucił jeszcze Mikael Ishak. Szwed podwyższył na 5-0 w doliczonym czasie gry.
Wydaje się, że w tym momencie tylko kataklizm może pozbawić ich awansu do trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.