Pomimo pandemii koronawirusa gracze Anderlechtu nie próżnują. Sztab szkoleniowy przygotował dla każdego z nich indywidualny plan treningowy za pośrednictwem aplikacji STRAVA. Wszyscy dostosowali się do nowych przepisów z wyjątkiem Samira Nasriego.
Francuz nie wziął sobie do serca uwag i nie bierze udziału w zdalnych zajęciach, a jego pracodawca nie ma wiedzy o jego miejscu pobytu. Według belgijskich mediów twierdzą, że niesforny Francuz udał się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Dubaju. Tam rzekomo negocjuje transfer do jednej z miejscowych ekip, a w międzyczasie wypoczywa na tyle, na ile pozwalają miejscowe władze.
Władze Anderlechtu oficjalnie sprawy nie komentują. Same też nie mają pewności, czy skrzydłowy rzeczywiście jest w Dubaju.
Tak czy tak dni Nasriego w Belgii są policzone. Pożegnanie wydaje się tylko kwestią czasu. Tym bardziej, że jego umowa obowiązuje tylko do 30 czerwca, a klub ani myśli korzystać o zawartej w kontrakcie opcji przedłużenia o kolejnych 12 miesięcy.
32-latek trafił do Anderlechtu latem minionego roku na życzenie byłego kolegi z Manchesteru City, a obecnie grającego trenera w Anderlechcie, czyli Vincenta Kompany'ego. Od tamtej pory rozegrał w pierwszej drużynie osiem meczów i strzelił jednego gola, rozczarowując wszystkich.