Wisła Kraków: Dlaczego Jerzy Brzęczek to najlepszy wybór?
2022-02-15 19:29:54; Aktualizacja: 2 lata temuJerzy Brzęczek w poniedziałek został zaprezentowany jako nowy trener Wisły Kraków. Dosyć niespodziewanie zwolniono Adriána Guľę. Dlaczego to właśnie były selekcjoner reprezentacji Polski ma największe szanse, by utrzymać w Ekstraklasie zespół spod Wawelu?
O ile Wisła Kraków rozpoczęła sezon całkiem przyzwoicie i w pierwszych kilku kolejkach sukcesywnie dopisywała sobie punkty, o tyle już pod koniec rundy jesiennej można było bić na alarm. Zespół prowadzony przez Adriána Guľę przegrywał z bezpośrednimi rywalami, takimi jak Zagłębie Lubin oraz Jagiellonia Białystok. Te mecze może i puszczono by płazem, gdyby nie klęska u siebie ze Śląskiem Wrocław. Zespół Jacka Magiery wygrał w październiku przy Reymonta 22 aż 5-0 (a mógł nawet wyżej).
Wtedy prawdopodobnie w głowach władz 13-krotnego mistrza Polski zakiełkowała myśl, że być może nie wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Że, jak to napisał Jarosław Królewski, „drużyna gra w poprzek”.
Mimo to 46-latek otrzymał szansę na poprawę w zimowym okresie przygotowawczym, a co za tym idzie, utrzymał posadę, bo przecież projekt długofalowy, proces i tak dalej. Tu jednak pojawiły się spore kłopoty, bo o ile odejście Yawa Yeboaha było długo wkalkulowane w zabawę, o tyle nikt poważnie nie brał pod uwagę transferu lidera drugiej linii Aschrafa El Mahdiouiego. Bonusowo Kraków opuszcza też poczciwy Felicio Brown Forbes.Popularne
Czarny scenariusz się zatem ziścił i już sparingi w tureckim Belek pokazywały, że runda wiosenna może być grą o przetrwanie, a sam Guľa ze swoją dosyć ryzykowną, jak na potencjał ludzki, którym dysponuje, wizją gry, może wkrótce stąpać po cienkim lodzie.
Właśnie tu trzeba się na chwilę zatrzymać. Czego tak naprawdę oczekiwał od swoich piłkarzy 46-latek? A no tego, by ci dominowali na boisku, przez długi czas utrzymywali się przy piłce i budowali swoje akcje od bramki. To dosyć karkołomne mając na uwadze fakt, że w środku obrony miał on do dyspozycji doświadczonych Michała Frydrycha oraz Macieja Sadloka, którzy w przeszłości raczej tak nie grywali.
Często obrywało się temu drugiemu za stosunkowo proste błędy, lecz ostatnie spotkanie ze Stalą Mielec, gdzie byłego reprezentanta Polski na boisku zabrakło, udowodniło, że nie jest on jedynym winowajcom sytuacji, w której znalazła się drużyna. Rzucono go bowiem na głęboką wodę, w której nie nauczył się pływać.
Należy dodać, że nie radził sobie też z drużyną Adama Majewskiego Joseph Colley, który nie tylko przyczynił się do utraty gola, ale też i kilka razy z braku pomysłu, wybijał piłkę bez zastanowienia, przed siebie, na napastników, co nie dawało akcji zbyt wielkich szans na powodzenie, bo w gąszczu obrońców rywala nie mieli zbyt wiele do powiedzenia.
Wisła Kraków rozegrała w rundzie wiosennej dwa spotkania - z Rakowem Częstochowa oraz Stalą Mielec. Oba przegrała i o ile ten pierwszy mecz był spisany na straty, o tyle z zespołem z Podkarpacia, który ma ogromne problemy kadrowe, trzeba było po prostu wygrać. Niewykluczone jednak, że gdyby zalążki dobrej gry się pojawiły, Słowak otrzymałby też szansę w starciu przeciwko Górnikowi Łęczna, a tak?
Jeden strzał celny w dwóch spotkaniach - mówiąc delikatnie - nie powala, a ekipa wyglądała w zaserwowanym przez Guľę ustawieniu, jak słoń w składzie porcelany.
Guľa jest dobrym trenerem, nie mam wątpliwości, choć, aby realizować jego taktykę, musi dostać odpowiednie narzędzia: piłkarzy i czas. Tak jednego, jak i drugiego nie otrzymał.
Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary, a Wisła jest w takim momencie, że nie może sobie pozwolić na zbyt wielkie wybrzydzanie na rynku transferowym...
Tak więc pomimo zapowiedzi dyrektora sportowego Tomasza Pasiecznego z zeszłego tygodnia, doszło na ławce trenerskiej do roszad. Z posadą pożegnał się wspomniany 46-latek, a jego miejsce zajął nie kto inny, jak Jerzy Brzęczek.
W tym miejscu chciałoby się powiedzieć: czemu tak późno? Przecież było to poniekąd nieuniknione, bo pozostawał on bez pracy od stycznia 2021 roku, a poza tym były selekcjoner, choć krytykowany przez wielu, to całkiem dobry warsztat ma i może naprawdę wnieść do zespołu Wisły wiele dobrego.
Faktem jest, że „Biała Gwiazda” nie potrzebuje teraz trenera ultra-ofensywnego, a kogoś, kto umiejętnie ustawi zespół tak, by ten nie tracił goli. Kogoś, kto ma to we krwi. Wiele spotkań reprezentacji Polski pod wodzą Brzęczka pokazało, że bronić to jego drużyny potrafią. To samo tyczy się czasów, kiedy odpowiadał jeszcze za wyniki Wisły Płock. Tam poza dobrą defensywą jego drużyny charakteryzowała też dobra gra przy stałych fragmentach gry.
Tu ważny będzie każdy punkt. By zrealizować ten cel, trzeba jednak nie tylko dobrze się ustawić, ale też mieć odpowiednich zawodników, którzy, posługując się terminologią muzyczną, nie tylko zagrają na fortepianie, ale także i takich, co ten instrument wniosą na dziesiąte piętro.
Jerzemu Brzęczkowi przydałby się jeden lub dwóch zawodników, którzy mają płuca do biegania. Graczy pokroju Damiana Rasaka czy Jacka Góralskiego. To właśnie takie czynniki mogą być kluczowe w kontekście walki o utrzymanie, bo kreatywnych piłkarzy - jak na przykład Stefan Savić, czy Jakub Błaszczykowski, to on w swojej stajni ma.
Co działa jeszcze na korzyść nowego trenera Wisły Kraków? Dobra znajomość osób decyzyjnych w klubie. W końcu po tarciach, do których dochodziło między innymi z Peterem Hyballą, wszyscy w klubie powinni mówić jednym głosem: właściciele, prezesi, a także sztab szkoleniowy. Nie powinno być zatem wielkich konfliktów - przynajmniej na pozór. Wszystkie ręce na pokład, by zrealizować jeden konkretny cel, jakim jest utrzymanie.
Sytuacja nie jest łatwa, ale pokuszę się o stwierdzenie, że w tym momencie na polskim rynku nie ma drugiego trenera, który tak dobrze pasowałby do „Białej Gwiazdy” i sytuacji, w której się znalazła.
Choć Brzęczka często wyszydzano, to i tak nadal jest dobrym fachowcem, a na ławce trenerskiej reprezentacji Polski nie znalazł się przypadkowo. Jego doświadczenie nie raz procentowało tak w Wiśle Płock, jak i mimo wszystko w kadrze. Przecież na kanwie dobrego sezonu za sterami „Nafciarzy” chciały go między innymi Legia Warszawa, ale też i Lech Poznań. Plany obu tym potentatom naszego podwórka pokrzyżował jednak Zbigniew Boniek.
Atutem byłego trenera między innymi Lechii Gdańsk nigdy nie był styl, a na jego korzyść działa fakt, że przecież obecnie nikt go za to nie rozliczy. Mówiąc brzydko: liczy się wyłącznie, co w sieci i w tabeli, a jeśli uda mu się utrzymać zespół, którego jednym z właścicieli jest bliski mu Jakub Błaszczykowski, okaże się nie tylko jego bohaterem, ale i całej społeczności Wisły Kraków.
50-latek zadebiutuje w nowej roli już w kolejny poniedziałek. Wtedy jego drużyna zmierzy się u siebie z Górnikiem Łęczna, który ewidentnie znalazł się na fali. To mecz z kategorii tych za sześć punktów. Jeśli Brzęczek rozpocznie od zwycięstwa, na pewno podbuduje siebie, ale również i piłkarzy.
Ryzyko związane z objęciem w tej chwili Wisły Kraków jest naprawdę duże, bo z drużyny narodowej odszedł z tarczą, więc i na tej kanwie mógłby poszukać dla siebie zdecydowanie lepszej posady (albo sportowo, albo finansowo).
Czego jednak nie robi się dla bliskich...