Przebudzeni

2012-08-17 20:08:18; Aktualizacja: 12 lat temu
Przebudzeni Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Wydaje się, że Sir Alex Ferguson zrozumiał, że United, by ponownie wejść na europejski szczyt, musi szerzej otworzyć portfel rodziny Glazerów.

Aż trzy suche lata musiały minąć na Old Trafford, by doszło do długo wyczekiwanego wzmocnienia ekipy "Czerwonych Diabłów".

Ostatnim głośnym transferem Szkota był sprowadzony z Tottenhamu za 30,75 milionów funtów Dimitar Berbatov. Od tej pory szkoleniowiec United nie potrafił się odnaleźć w sferze wielkiej, ogólnoświatowej rewolucji, którą notabene (biernie, ale jednak) zapoczątkował jego były podopieczny, a więc Cristiano Ronaldo.

Era horrendalnych kwot transferowych, której wstęgę przeciął Florentino Perez trwa w najlepsze do dziś. Jak  "pięknie" Real ją zaczął, jeszcze  "piękniej" kontynuują gospodarze Etihad Stadium i Parc des Princes.
 
Ferguson przegrał tego lata dwie batalie, ale powetował sobie je dwoma niemniej znaczącymi sukcesami na arenie transferowej. Porażki dotyczą negocjacji z Edenem Hazardem i Lucasem Mourą. Szkot nie sprostał odpowiednio londyńskiej Chelsea i Paris Saint - Germain.
 
Rysę na nieskazitelnym wizerunku Fergusona udało się zatuszować poprzez zakontraktowanie Shinjiego Kagawy, a także zwycięstwo w wyścigu z Manchesterem City i Juventusem o parafkę Robina van Persiego.
 
Arsenal długo wodził za nos bossa United, lecz tym razem Ferguson uzbroił się w cierpliwość i wytrwale dążył do celu. Londyńczycy żądali za snajpera około 25 milionów funtów, jednak pod naciskiem Holendra transakcja została przyspieszona i opiewała na sumę 20-22 milionów.
 
Tym samym United stworzyło w swoich szeregach najgroźniejszy duet minionego sezonu Premier League. Dwójka: Rooney – van Persie zdobyła wspólnie w poprzednim sezonie 57 goli. Holender został wtedy królem strzelców, a Anglik z trzema trafieniami mniej uplasował się tuż za plecami obecnego wicemistrza świata.
 
United dało tym samym sygnał , że proces wyścigu zbrojeń na Wyspach objął również Old Trafford. "Czerwone Diabły" skupiły się na wzmocnieniu siły rażenia, a w osobie Kagawy Ferguson widzi jednostkę zdolną do niekonwencjonalnych i równie efektywnych, kluczowych zagrań do partnerów z linii napadu.
 
Tam królować mają Robin van Persie i Wayne Rooney. Trójkąt stworzony z Japończykiem ma dać podopiecznym Szkota o wiele więcej możliwości pod bramką rywala. Niewątpliwie każdy z trójki wymienionych zawodników posiada szeroki zakres zagrań technicznych, co ułatwi kreowanie nie tylko prostych, ale także wyrafinowanych akcji.
 
Ciekawostką jest współpraca między byłym Kanonierem i Wazzą. Dużo ich łączy, ale wiele również dzieli. Obaj lubią wspomagać drugą linię często cofając się po piłkę. Potrafią rozgrywać i to, co charakteryzuje ich najwyraźniej to umiejętność wzięcia ciężaru gry na własne barki. Obaj stanowią impuls, gdy widzą, ze drużynie ciężko wiedzie się na murawie.
 
Bardzo cenną dla Fergusona kwestią dzielącą Holendra i Anglika jest to, że van Persie to zawodnik typowo lewonożny, a Rooney o niebo lepiej posługuje się stopą prawą. Drugą różnicą są warunki fizyczne. Były zawodnik Feyenoordu jest wyższy od reprezentanta "Synów Albionu" o 10 centymetrów, co sprawia, że wiele górnych piłek Holender będzie zgrywał do Rooneya.
 
Nie wiadomo natomiast jak Ferguson ułoży sobie w głowie szkielet diabelskiej jedenastki. Wraz z przyjściem van Persiego linia napadu mocno napęczniała. W trudnej sytuacji znajdzie się Javier Hernandez, który po olśniewającym, debiutanckim sezonie ugrzązł w ligowym średniactwie i szarzyźnie.
 
Mocno zastanawiającą kwestią jest osoba Danny'ego Welbecka, która w czasie ostatniego roku niesamowicie się rozwinęła i zagrzała na dłużej miejsce w wyjściowym ustawieniu United. Młody Anglik doskonale rozumiał się z Rooneyem, czego efektem było dziewięć trafień czarnoskórego napastnika do siatki rywali z Premier League. Welbeck strzelał również dla "Czerwonych Diabłów" w ich krótkim epizodzie w minionej edycji Ligi Mistrzów. Kwintesencją jego udanego roku była bramka przeciwko Szwedom na europejskim czempionacie, która zadecydowała o triumfie „Synów Albionu" 3:2.
 
Wychowanek szkółki United parametrami przypomina van Persiego, ale bezsprzecznie ustępuje mu stopniem doświadczenia, instynktem strzeleckim i zaawansowaniem technicznym. Wszystkie znaki zapytania i kluczowe decyzje z pewnością rozwiąże Ferguson. Wiadome jest jedno. W linii napadu Szkot ma prawdziwy kłopot bogactwa.
 
Przeprowadzka z Dortmundu Shinjiego Kagawy spowodowała, że ciasno zaczęło się robić również w środkowej linii. Skrzydła są mocno obsadzone ze względu na obecność Naniego, Antonio Valencii i Ashleya Younga (który również może grać bezpośrednio za napastnikiem). Obecność van Persiego świadczy o tym, że Ferguson zdecyduje się na grę systemem 4-4-2, więc któryś z wyżej wymienionych skrzydłowych z pewnością będzie musiał zasiąść na ławce rezerwowych.
 
Martwi natomiast, że włodarze United dalej nie postarali się o prawidziwego lidera środka pola. Rok temu wydawało się, że Wesley Sneider już jedną nogą stał na Old Trafford, ale jak telenowela z rozgrywającym "Oranje" się skończyła, doskonale każdy z nas wie. Paul Scholes nie będzie grał wiecznie, a Michael Carrick to spec od czarnej roboty. Darren Fletcher dopiero wrócił na murawę po dość długim rozbracie z futbolem.
 
Być może Ferguson w dalszym ciągu wierzy w ciągle nie mogącego odpalić Andersona, któremu zdarzają się mecze wybitne, ale także tragiczne. Do tego dochodzą często kontuzje trapiące Brazylijczyka. Na pewno duże nadzieje Szkot pokłada w utalentowanym Tomie Cleverleyu, który próbkę swoich możliwości miał okazję pokazać choćby podczas ostatniego meczu przeciwko Hannoverowi 96. Tą wybitną młodzież będą wspierać nieśmiertelni Ryan Giggs i Paul Scholes, a więc osobiste ręce Sir Alexa Fergusona na boisku.
 
Sezon dla United rozpoczyna się już za trzy dni. "Czerwone Diabły" zmierzą się na Goodison Park z Evertonem. Bardzo możliwe, że już w pierwszej kolejce Premier League w barwach United zobaczymy Robina van Persiego.