Przedpole bitwy – jutro starcie Realu Madryt z Manchesterem United

2013-02-12 21:39:10; Aktualizacja: 11 lat temu
Przedpole bitwy – jutro starcie Realu Madryt z Manchesterem United Fot. Transfery.info
Tomasz Gadaj
Tomasz Gadaj Źródło: Transfery.info

Od wielu lat, niemal dziesięciu, mnóstwo kibiców czekało na ponowne starcie tych dwóch potęg. Rozegrany przez obie ekipy dwumecz, szczególnie rewanż na Old Trafford, uznawany jest do dziś za jedno z najwspanialszych spotkań w historii LM.

Ten mecz ma dla mnie szczególny wymiar. Od bardzo dawno chciałem, żeby Manchester United dostał szansę rewanżu na „Królewskich”. Nie dlatego, że darzę Real szczególną sympatią. Dla mnie mistrzem Hiszpanii może zostać równie dobrze Barca, chociaż dla odmiany miła byłaby wygrana Atletico. Oczekiwałem tej konfrontacji, ponieważ to właśnie przez spotkanie z 2003 roku zacząłem kibicować „Czerwonym Diabłom”. Paradoksalnie…po ich przegranym meczu. Ronaldo, ten brazylijski, walnął hattricka i było pozamiatane. Ekipa Sir Alexa Fergusona wykazała się jednak ogromną determinacją. Pomimo tego, że Anglicy trzykrotnie przegrywali, odnieśli pyrrusowe zwycięstwo 4-3. Pyrrusowe, bo przez porażkę 1-3 w pierwszym starciu, do awansu niezbędne były jeszcze dwa gole. Pamiętam doskonale moment wejścia na murawę Beckhama, wówczas mojego ulubionego piłkarza. Czemu, do cholery, ten Ferguson tak długo trzymał go na ławie? Pomocnik, jak to miał w zwyczaju, strzelił pierw śliczną bramkę z wolnego, potem szczęśliwie wykończył akcję van Nisterlooya. W ostatnich sekundach „Becks” miał jeszcze rzut wolny, lecz tym razem fortuna opuściło obecnego gracza Paris Saint-Germain. A 12 miesięcy później kapitan reprezentacji Anglii przeszedł do “Galacticos”.


Man Utd 4  - 3 Real - 2003 CL  QF 2nd leg przez bodi1902

Gdyby obie ekipy znajdowały się w podobnej dyspozycji, szanse na awans rozkładałyby się mniej więcej 55 do 45 na korzyść Realu. Teraz jednak, United ma 12-punktowy komfort w lidze oraz najlepszą obsadę linii napadu na świecie. Robin Van Persie ma na swoim koncie więcej bramek niż, teoretycznie dwa główne żądła „Królewskich”, Karim Benzema i Gonzalo Higuian razem wzięci. A przecież w obwodzie Ferguson ma jeszcze Wayne’a Rooneya oraz Javiera Hernandeza, których dorobek także jest okazalszy od francusko – argentyńskiego duetu. Właściwie to szkocki menedżer ma spory dylemat. Zaskakujące i, przy obecnej dysproporcji sił, nie takie niemożliwe może być postawienie wszystkiego na jedną kartę przez Szkota i załatwienie sprawy już w pierwszej potyczce. Taki scenariusz byłby jednak wodą na młyn dla Jose Mourinho, jak nikt inny potrafiącego wznieść defensywne zasieki. Skoro dał radę z Interem przeciwko Barcelonie, to co stoi na przeszkodzie w powstrzymaniu wicemistrzów Anglii? Do tego, coś tam zawsze może strzelić przecież Ronaldo.

Portugalczyk bez wątpienia będzie głównym aktorem nadchodzącego widowiska. Sześć lat w Manchesterze i zdobyte przez ten czas wszystkie najważniejsze trofea z pewnością stanowić będą jakiś ładunek emocjonalny. Raczej jednak dla kibiców niż samego zawodnika. CR7 zdaje się być zbyt ambitny i skupiony na sobie, by pozwolić sobie na jakiekolwiek osłabienie, z powodów sentymentalnych, formy. Formy, która ma kluczowe znaczenie dla drużyny i która stanowi temat chociaż lekko przysłaniający problemy ekipy z Santiago Bernabeu, zaczynając od dyspozycji napastników, na atmosferze w szatni kończąc. Gary Neville, piłkarz w swojej długiej karierze wielokrotnie mierzący się z najlepszymi skrzydłowymi świata, uważa, że do powstrzymania 28-latka niezbędne będą drobne modyfikacje w taktyce 72-letniego menedżera.

Początki zmian można było dostrzec w niedzielnym meczu United z Evertonem. Phila Jonesa ustawiono na środku pomocy. Anglik, do momentu zejścia z powodu kontuzji, świetnie rozbijał ataki „The Toffees”, ze szczególnymi uwzględnieniem Marouane’a Fellainiego. Uraz łydki stawia po znakiem zapytaniem występ 21-latka w Madrycie, jednak został on włączony do kadry meczowej. Według Gary’ego Neville’a, wychowanek Blackburn, jeśli będzie zdrowy, wybiegnie w podstawowej jedenastce u boku Michaela Carricka. Zdaniem asystenta Roya Hodgsona, Jones będzie pomagał Rafaelowi w kryciu Cristiano Ronaldo.

Mourinho na pewno nie będzie miał w środowy wieczór do dyspozycji Ikera Casillasa i Angela di Marii. Argentyńczyka na prawej flance, w roli fałszywego napastnika, zastąpi prawdopodobnie Karim Benzema. Przyjmując wariant zachowawczy, nie wyklucza się także Jose Callejon. Niepewna jest rekonwalescencja Pepe. Z obozu „Królewskich” dochodzą wieści, że portugalski trener na treningach testował zestawienie środka obrony z Sergio Ramosem i Raphaelem Varane. Ewentualna absencja 30-latka nie musi mieć jednak złego wpływu na wynik dwumeczu. Jeśli spokojnie, dojrzale grający jak na swój wiek Francuz podtrzyma dyspozycję z pucharowego spotkania przeciwko Barcelonie, to brak agresywnego, łatwego do sprowokowania Portugalczyka nie będzie wielką stratę dla ekipy Mourinho.

 

Z pewnością faworytem dwumeczu są „Czerwone Diabły”. Historia pokazuje jednak, że dyspozycja w lidze, a forma w pucharach, to zupełnie inny wymiar, odmienny gatunek literacki i nie zawsze krajowe wyniki mogą dać miarodajną prognozę przy typowaniu zwycięzcy rywalizacji w Europie. Analogiczna do obecnej sytuacja miała miejsce 13 lat temu. Wówczas Real beznadziejnie spisywał się w Primera Division, kończąc ostatecznie sezon na piątym miejscu. Jesienią 1999 roku odszedł w niesławie John Toshack, a drużynę ledwie od kilka miesięcy prowadził Vicente del Bosque. United natomiast zmierzało po kolejny ligowy tytuł, z będącym wówczas  w życiowej formie Roye’m Keane’m. Są pewne podobieństwa, prawda? Hiszpański trener, który kilka lat później miał sięgnąć po Ligę Mistrzów, a jeszcze kilka lat później podbić futbolową Europę i świat, znalazł sposób na rozpędzoną maszynkę Fergusona. Pierwsze spotkanie, w stolicy Hiszpanii, okazało się nudnymi, bezbramkowymi szachami. Rewanż miał należeć do Anglików, aktualnych wtedy triumfatorów Champions League. „Sfinks” ustawił Real bardzo nietypowo, bowiem stołeczna drużyna wyszła w ustawieniu…3-3-2-2. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Zdezorientowane „Czerwone Diabły” po 52 minutach, głównie za sprawą fenomenalnego Redondo, przegrywały trzema bramkami. Otrząśnięty po chwili Ferguson zmienił formację United na 4-3-3, co było równie trafne, jak roszady del Bosque. Zmiany nadeszły jednak za późno. Wyspiarze odrobili tylko dwa gole, przez co obrońcy trofeum odpadli w ćwierćfinale. Jak będzie jutro? W środę o 20:45, jak to mawia duet Twarowski-Nahorny, zapinamy pasy i, miejmy nadzieję, delektujmy się fantastycznym spektaklem. W doborowej obsadzie, z dwoma wybitnymi reżyserami na miarę Kubricka odpowiedzialnymi za akcję.