Undiano Mallenco okiem kibica Realu: Sędzia zły, bo nam dał jednego a im dwa
2014-03-24 15:13:57; Aktualizacja: 10 lat temuNie zamierzałem zabierać głosu w sprawie sędziego, jednak czytając opinie kibiców Realu, w których na pierwszy rzut oka widoczne są hipokryzja i rozżalenie, nie mogłem przejść wobec tematu obojętnie.
Zacznę od tego, że Realowi kibicuję od dziecka, mniej więcej od dnia, gdy na Bernabeu pojawił się Ronaldo, brazylijski rzecz jasna. Nie zliczę ile klasyków obejrzałem w życiu, ile pomyłek sędziowskich dane było mi doświadczyć i nie ukrywam, że zdarzało mi się wylewać wiadro pomyj na arbitra. Czasem słusznie, czasem nie. Nie mogę jednak patrzeć na kolejne, coraz to bardziej niezrozumiałe opinie pojawiające się ze strony kibiców "Królewskich", którzy dodatkowo maskują się tym, iż są bezstronni, sympatyzując rzekomo za zupełnie innymi klubami. Ośmieszają oni bowiem nie tyle siebie, co całe "Madridistas".
Założenie, że Undiano Mallenco spisał się świetnie jest według mnie zbyt śmiałe, ale jeśli mam porównać jego pracę z sędziującymi klasyki w ostatnich latach, muszę przyznać, iż na tle swoich kolegów po fachu prezentuje się znakomicie.
Nie było łatwo przetrawić mi wczorajszej porażki, wierząc że remis byłby wynikiem bardziej oddającym przebieg spotkania. Przyczyn nie szukałem jednak w decyzjach sędziego, bo jeśli naprawdę ktoś ma potrzebę wskazywania winnych, to arbitra powinien brać pod uwagę w ostatniej kolejności. Popularne
Najwięcej zamieszania wywołały rzecz jasna podyktowane jedenastki, z których bez dwóch zdań jedna była niesłuszna z tego względu, że faul miał miejsce poza szesnastką. Było to jednak na tyle blisko, że sędzia nie mogący wesprzeć się telewizyjną powtórką miał prawo się pomylić i takie sytuacje w futbolu zdarzały się niejednokrotnie.
Jeśli chodzi o karne dla Barcelony, najważniejszym aspektem było danie sędziemu pretekstu do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. To najczęstsza przyczyna tego, że arbiter wskazuje "na wapno". Nie inaczej było w niedzielny wieczór w Madrycie, gdzie Undiano Mallenco miał podstawy do odgwizdania przewinienia i z pewnością wybroni się przed ludźmi oceniającymi jego pracę. Dlaczego?
Wobec jedenastki podyktowanej za faul Ramosa pojawiło się mnóstwo kontrowersji. Faktycznie, można doszukać się MINIMALNEGO spalonego Brazylijczyka, którego naprawdę trudno wychwycić z wysokości boiska. W takich sytuacjach sędzia liniowy najczęściej kieruje się intuicją. Tego dnia nie podniósł chorągiewki, innego mógłby postąpić inaczej. Szkoda tylko, że nikt nie mówi o spalonym Benzemy przy jednej z jego pięciu stuprocentowych sytuacji. Powód jest jasny - nie strzelił gola. Tylko czy zmarnowana okazja jest błędem Mallenco? Błędem było zachowanie Ramosa, który pomimo wielkiego doświadczenia nie potrafił zachować spokoju w polu karnym i wytrącił z biegu napastnika Barcelony, co jest już podstawą do przyznania rzutu karnego. To prawda, że Neymar dodał coś od siebie, tylko czy którykolwiek piłkarz Realu zachowałby się w tej sytuacji inaczej? Jeśli już trzeba z czymś polemizować, to z czerwoną kartką. Faul był na tyle delikatny i niezamierzony, że obrońca "Królewskich" mógł równie dobrze zobaczyć żółtą kartkę. Ramos był jednak ostatnim obrońcą, więc w świetle przepisów arbiter mógł podjąć decyzję o wyrzuceniu go z boiska.
Nie bardzo rozumiem też dyskusję o faulu na Inieście. Hiszpan wszedł między dwóch piłkarzy Realu, z czego jeden nie był zbyt zainteresowany odbiorem piłki, a raczej zablokowaniem drogi pomocnikowi katalońskiej drużyny. Z kolei Xabi Alonso, który w tym przypadku okazał się faulującym, również nie przechwycił piłki, przyczyniając się do upadku Iniesty. Ten bowiem założył pomocnikowi "Królewskich" boiskową "siatkę" i gdyby nie został wzięty w kleszcze wyszedłby na czystą pozycję. Dla tych, którzy zamierzają mówić, iż Alonso dotknął piłki - wyjaśniam - ona odbiła mu się od wewnętrznej częsci łydki, przechodząc między nogami. Nie miał to więc żadnego wpływu na ocenę sytuacji.
Zresztą dziwię się całej tej dyskusji, gdyż temat powinien toczyć się w kierunku realnych przyczyn porażki. Te były czysto piłkarskie i wynikały głównie ze słabej dyspozycji poszczególnych elementów układanki Ancelottiego. Mowa tutaj o fatalnym występie Carvajala, który ponosi pełną odpowiedzialność za utratę pierwszej bramki, a pondato przez cały mecz gubił krycie. Zawiódł też Cristiano Ronaldo, kompletnie niewidoczny, bezproduktywyny i przede wszystkim irytujący. Jego żałosne symulacje, gestykulowanie, do którego przyzwyczaił wszystkich, przybrały tego dnia wyjątkowo ogromne rozmiary. To wszystko przebił jednak pomeczowymi wypowiedziami. Raz, że najpierw powinien pochylić głowę nad własnym występem i samemu wysypać sobie na nią popiół, a dwa, iż profesjonaliście naprawdę nie przystoi atakowanie sędziego. W grze defensywniej Realu był widoczny również brak defensywnego pomocnika. Alonso w tej roli spisuje się znakomicie, ale przy ruchliwych i często zmieniających pozycje graczach Barcelony po prostu okazał się bezradny.
Na koniec odniosę się jeszcze do sytuacji, w której Busquets stanął na twarz Pepego. Jestem tutaj skłonny uwierzyć w celowość tego zagrania, gdyż mimo tłoku ruchy Hiszpana były bardzo spokojne i kontrolowane. Nawet jeśli to zwykła teoria spiskowa, to Sergio na pewno poczuł iż oparł nogę na czymś innym niż trawie, więc powinien chociażby odwrócić głowę i spojrzeć na to, co spowodował, nie mówiąc już o przeprosinach.
Proszę, skończmy już szukanie błędów na siłę i obwiniane Bogu ducha winnemu arbitra, który pokazał hiszpańskie "grande cojones", nie bojąc się przy takiej presji podjąć odważnych decyzji, ku którym miał podstawy.
Podpisano: kibic Realu Madryt, redaktor Transfery.info, Marcin Żelechowski.
Śledź Marcina Żelechowskiego: