Karol Angielski: Nie odbiłem się od Turcji [WYWIAD]
2025-01-18 16:51:11; Aktualizacja: 3 godziny temuKarol Angielski opuścił Radomiak Radom w 2022 roku. Od tego czasu ma za sobą pobyt w tureckim Sivassporze i greckim Atromitosie, a obecnie jest zawodnikiem cypryjskiego AEK-u Larnaka. 28-latek w rozmowie dla portalu Transfery.info opowiada choćby o aklimatyzacji na Cyprze. Zdradza też, że… Radomiak wciąż ma wobec niego zaległości finansowe.
W trwającym sezonie cypryjskiej ekstraklasy Angielski ma do tej pory dziewięć spotkań, w których zdobył dwa gole. W Pucharze Cypru Polak dołożył bramkę i asystę. W większej liczbie występów przeszkodził mu niedawny uraz oraz fakt, że do zespołu dołączył bez okresu przygotowawczego.
W rozmowie z Transfery.info mówi o zmianie pozycji, możliwościach powrotu do Polski, ofercie z Arabii Saudyjskiej czy o pieniądzach, które zalega mu Radomiak.
***Popularne
Antoni Obrębski, Transfery.info: Na początku muszę zapytać - jak zdrowie? Czy będzie Pan gotowy na 90 minut w najbliższym meczu z APOEL-em na 90 minut?
Karol Angielski, AEK Larnaka: Myślę, że będę gotowy. Odbyłem już parę treningów z drużyną. Trochę pauzowałem, bo byłem wyłączony z trenowania z zespołem pięć tygodni, miałem naderwany mięsień czworogłowy. Teraz już jednak po kłopocie i jestem w pełni zdrowy. Byłem ostatnio na ławce, ale trener wolał nie wpuszczać mnie, jeśli nie zmusiłby go do tego wynik. Mógł ze mnie skorzystać, ale wolał w tej sytuacji dmuchać na zimne, mieliśmy dobry wynik. Teraz będę do dyspozycji już w pełni.
Jak Pan się zapatruje na rywalizację po tym urazie? W czasie nieobecności Pana rywale, choćby Cabrera, byli w formie.
Myślę, że akurat z nim nie rywalizuję aż tak bardzo, bo trener woli mnie wystawiać ciut niżej. Z dwóch napastników ja jestem tym bardziej cofniętym. Trener, gdy tylko tu przyszedłem, powiedział mi, że chce grać na dwóch napastników. Jeden ma zajmować się stricte atakiem, można powiedzieć, że blisko mu do stereotypowej „dziewiątki”. Oczywiście mógłbym tam zagrać, gdyby pojawiły się jakieś problemy, ale mamy na tę pozycję dwóch zawodników.
Ja jestem, o czym już mówiłem, cofniętym napastnikiem. Uczę się tej pozycji, bo wcześniej tak nie grałem. Czasami muszę schodzić po piłkę na środek boiska i jest to dla mnie nowość. Wydaje mi się, że idzie mi całkiem dobrze, bo trener wystawił mnie od pierwszej minuty w dwóch meczach i w obu strzeliłem po bramce. Muszę jeszcze trochę popracować w tym systemie, żeby zrozumieć wszystkie swoje zadania i ruchy, które mam wykonywać. W zespole panuje duża dyscyplina i każdy ma wiedzieć, co ma robić. Wszyscy mamy określone przez trenera zachowania na boisku i z tego nas rozlicza.
Jako wysunięty napastnik zagrałem raz w pucharze i też strzeliłem gola. Wiadomo, jeśli ja miałbym ustalać taktykę, to pewnie wolałbym grać jako ten piłkarz najwyżej, ale nie narzekam i staram się wywiązywać z tych zadań, które stawia mi trener. A że widzi mnie głębiej, to już jego sprawa i ma do tego prawo.
Jak ogólnie Pan się czuje z takim graniem, bo od momentu odejścia z Polski raczej więcej grał Pan poza pozycją typowej „dziewiątki”, niż na tej pozycji.
No tak, do momentu wyjazdu grałem prawie cały czas na tej pozycji, w Radomiaku za trenera Banasika graliśmy z Mauridesem. To też było trochę inne, bo Maurides był wysoki i silny, skupiał się na walce o piłkę w powietrzu i utrzymaniu jej potem, a ja wbiegałem w wolne przestrzenie. W Larnace częściej poruszam się między liniami.
A to jest bardziej tak, że Karol Angielski w Polsce już umiałby się odnaleźć na innych pozycjach, czy rozwinął się dopiero po wyjeździe za granicę?
Większość moich meczów od wyjazdu za granicę było poza „dziewiątką”. W Turcji grałem nawet na lewej pomocy czy w środku pola. Na szpicy grałem w Grecji, tam trener mnie tak widział i nastrzelałem też bramek, przelicznik gola na minutę też miałem całkiem dobry. Zagrałem 33 mecze i strzeliłem 11 goli.
Jakim trenerem jest Henning Berg?
Na pewno wymaga dużo od każdego z nas. Jednocześnie też podchodzi do każdego indywidualnie.
W jednej z rozmów mówił Pan, że liga grecka jest mniej wymagająca fizycznie, niż polska Ekstraklasa. Jak to wygląda na Cyprze?
Naprawdę zaskoczyła mnie jedna rzecz. Tutaj nawet te najsłabsze zespoły chcą operować piłką i rozgrywają akcje spokojnie, z określonym planem. Bramki strzelamy głównie po odbiorach. Udaje nam się zazwyczaj odebrać piłkę, gdy rywal jest ustawiony szeroko i wówczas nie jest on w stanie zdążyć z obroną, bo wyprowadzamy w takich sytuacjach szybki atak.
Myślę, że w Polsce słabsze zespoły z Legią czy Lechem nie grają tak otwarcie, jak ma to miejsce tutaj. Wiadomo, są zespoły, które chcą grać w piłkę, a później się okazuje, że są przez to karcone. Tutaj porażka 0:3 czy 0:4 nie odpycha rywali od takiego stylu gry.
Czy warunki na Cyprze, mam tu na myśli wysoką wilgotność i wysokie temperatury przez dużą część roku, są odpowiednie do gry intensywnej piłki cały czas?
Myślę, że idzie się do tego przyzwyczaić. Potrzeba po prostu trochę czasu. Tu jest jeszcze cieplej niż w Grecji, a wielu ludzi już tam narzeka na upały. Sierpień i wrzesień było naprawdę ciepło, w środku dnia koło 40 stopni, ale trzeba w takich warunkach trenować i grać. Idzie się przyzwyczaić. A same mecze w mojej opinii również są dynamiczne.
A jak Pan sobie radził na początku z tymi warunkami?
Brakowało mi treningów na pewno i nie byłem w rytmie, bo z końcem maja wygasł mi kontrakt w Grecji, a na Cyprze podpisałem umowę w połowie sierpnia. Parę miesięcy bez piłki i trzeba było to nadrobić, więc miałem ciężej. Gdybym przeszedł normalnie okres przygotowawczy, to byłoby mi dużo łatwiej, a tak musiałem nadrabiać dodatkowymi treningami. Wiadomo, że trochę na tym straciłem.
A życiowo, na co dzień?
Wiadomo, że w takich warunkach w dzień za dużo nie da się zrobić. Można powiedzieć, że się pójdzie na plażę. A że ja mam małe dziecko, to praktycznie cały czas siedzieliśmy w klimatyzowanych miejscach. Myślę, że z dzieckiem, które już zaczęło chodzić, można więcej. Jako singiel byłoby łatwiej [śmiech].
Kiedy szukał Pan klubu i było coraz mniej czasu, to jakiś wpływ na wybór klubu miało to, że na Cyprze liga startuje późno?
Ogólnie czekałem także na inne kierunki. Mogę też teraz powiedzieć, że w dniu, w którym podpisałem kontrakt z AEK-iem, dostałem ofertę, dosłownie po paru godzinach, z jednego z krajów arabskich. Na pewno finansowo była dużo korzystniejsza, ale nie chcieliśmy już z agentem kombinować. Powiedziałem „tak” Larnace, więc nie chciałem nagle zmieniać decyzji.
Pluje Pan sobie w brodę?
Nie chciałbym tego tak rozdrapywać. Cieszę się, że trafiłem na Cypr. AEK też wcześniej się do mnie odzywał, więc wiedziałem o tym zainteresowaniu od dawna. Nie ukrywam, że czekałem na inne oferty, żeby mieć porównanie, ale klub z Larnaki był najbardziej konkretny. Kolejny klub już się spóźnił. Każdy medal ma także dwie strony i o ile warunki finansowe były naprawdę świetne, o tyle nie wiem, czy chciałbym żyć w kraju arabskim.
Może Pan zdradzić, z jakiego kraju dokładnie był to klub?
Arabia Saudyjska. Na pamiątkę mam ofertę na mailu.
Pan też, wypowiadając się o życiu w Sivasie, nie mówił najpochlebniej.
Tak. Miałem już doświadczenie z mieszkania w kraju muzułmańskim. Mieszkając w jakimś kraju, trzeba dostosować się do zwyczajów czy religii, jakie tam panują. Nie miałem z żoną problemów, żeby to robić, przyjechałem grać w piłkę. Chciałem się skupić na tym. Jednak jeśli się nie gra, nie strzela, to wtedy wszystko przeszkadza i dało się odczuć, że życie w innej kulturze nie zawsze jest najlepsze.
Czysto sportowo, nie był to dobry czas dla mnie. Byłem rzucany po pozycjach, trener próbował mnie znaleźć w różnych miejscach, gdzie w ogóle nie czułem się dobrze. Mogłem odczuć, że w klubie nie są ze mnie zadowoleni. Tyle że ja przychodziłem do klubu jako napastnik, a nie jako środkowy czy boczny pomocnik. To w ogóle nie moje pozycje i nie dziwię się, że wyglądałem na nich gorzej. Trener zapewniał mnie, że będziemy grać na dwóch napastników. Nie zagraliśmy tak ani jednego spotkania.
Można było lepiej wybrać klub? Przejście do Sivassporu było błędem?
Nie chciałbym mówić, że to był błąd. Bardziej postrzegam to jako lekcję. To był mój pierwszy wyjazd za granicę i ciężko było mi odrzucić poważną ofertę zza granicy. Chciałem się sprawdzić.
Teraz po Atromitosie miałem telefony z drugiej ligi tureckiej, z klubów, które chcą awansować do tureckiej ekstraklasy. Nie odbiłem się od Turcji i wiem, że mógłbym tam jeszcze powalczyć o miejsce w składzie, o tym jestem przekonany. Jednocześnie nie mogę też powiedzieć, żeby był to udany okres.
Z czego to wynika, że Pana ciągnie do tych kierunków egzotycznych? Poza Turcją, Grecją i teraz Cyprem, to w grze były Indie, wspomniana Arabia Saudyjska czy Iran.
Chciałem się trochę wstrzymać z tymi Indiami czy właśnie Arabią Saudyjską. Wiadomo, że są tam dobrzy piłkarze, nawet ci z czołowych lig w Europie, ale przejście do Arabii to w praktyce zakończenie poważnego grania. Na takie kierunki przyjdzie jeszcze czas. A liga grecka przyciąga lepszych piłkarzy, ma lepsze budżety. Ciężko jest, żeby zawodnik z, powiedzmy, AEK-u Ateny poszedł do Legii czy Lecha, a w drugą stronę już tak się dzieje. Choćby Mladenović odchodził z Legii i trafił do Panathinaikosu.
Jak planuje Pan sobie przyszłe lata kariery, to wciąż ta egzotyka będzie dominować?
Cypr na pewno też mi pasuje z tego względu, że wsiądę w samolot i w blisko trzy godziny jestem w Polsce. Gdybym grał na przykład w Stanach Zjednoczonych, czy nawet w Arabii Saudyjskiej, to podróże byłyby dłuższe. Zależy mi na tym, żeby móc sobie wracać do Polski, do rodziny czy czasem nawet przypilnować w Polsce swoje sprawy. Klub jest profesjonalny, liga jest lepsza, niż może się wydawać, bo większości ludzi Cypr kojarzy się z wakacjami. A kluby mają tu pieniądze i potrafią ściągać jakościowych zawodników.
Wie Pan, używając słowa egzotyka, nie mam w żadnym wypadku zamiaru umniejszać lidze cypryjskiej, tylko istnieją także inne kierunki, powiedziałbym, chłodniejsze.
Na pewno wygodniej się tu gra w styczniu niż w Polsce. Tutaj mam 23 stopnie, a w Polsce śnieg. Jeśli patrzę stricte na pogodę, to jest lepiej. Warunki treningowe przez to są ogólnie lepsze, tu całym rokiem jest słońce. Człowiek też chodzi uśmiechnięty. Ja też sam bardziej lubię lato niż zimę. Do tego same oferty, które otrzymuje, są przeważnie z tej części świata.
À propos ofert. Tego lata był temat Śląska Wrocław, mówiło się także o Polonii Warszawa. Było coś na rzeczy?
Ze Śląska nie miałem żadnego bezpośredniego kontaktu. Być może mój menadżer coś wie na ten temat, ale my nawet o powrocie do Polski nie rozmawialiśmy. Miałem dobry sezon w Grecji, telefony z greckich klubów czy właśnie z Cypru. Myślę, że w tych klubach byłoby mi i jest lepiej, niż w Polsce. Do tego, wracając do Polski w moim wieku, nie byłoby już szans, żeby potem znowu trafić za granicę. Warunki kontraktowe są bardzo dobre, a na to też zwracam uwagę. Zostało mi jeszcze parę lat, żeby grać na dobrym poziomie i móc się dzięki temu zabezpieczyć na przyszłość, bo po to też się gra w piłkę. Starsi piłkarze zawsze mi mówili, że jeszcze żaden piłkarz medalem się nie najadł.
Dlaczego Pan odszedł z Atromitosu?
Muszę powiedzieć, że wpływ na to miała sytuacja kontraktowa. Rozwiązałem wcześniej umowę z Sivassporem, ale chciałem to zrobić na jak najlepszych warunkach. Przychodząc do Atromitosu, miałem rok, żeby się pokazać. Gdy odchodziłem, dyrektor w Grecji powiedział mi, że mogę podpisać kontrakt, na ile lat chcę i miałem oferowaną najlepszą pensję w zespole. Nie byłem jednak zainteresowany, bo byłem po dobrym sezonie i wiedziałem, że zgłosi się po mnie lepszy zespół.
Czyli Pan przechodził do Atromitosu z założeniem, że za rok będzie grał gdzieś indziej?
Tak. Można powiedzieć, że odchodziłem z Sivassporu trochę jak na „wypożyczenie”. Wiadomo, formalnie nie miałem już kontraktu z Sivassporem i byłem już graczem Atromitosu, ale Turcy opłacali większość mojego wynagrodzenia.
Celujecie w mistrzostwo z Larnaką?
Mamy tylko sześć punktów straty, do tego mecze w play-offach, gdzie jest mecz i rewanż. Patrząc na to, co przez ostatnie lata dzieje się w AEK-u, to brakuje nam tylko „kropki nad i”. Rok temu zabrakło AEK-owi dosłownie punktu, żeby klub zdobył tytuł. Mówi się już głośno, że chcielibyśmy w końcu wygrać to mistrzostwo. Natomiast nie tylko my chcemy wygrać.
Wciąż jesteśmy jeszcze w Pucharze Cypru. Gramy teraz z Paralimni w ćwierćfinale. To też drużyna z cypryjskiej ekstraklasy, ale z jej dolnej połówki.
Jak patrzą na to kibice. Larnaka już od dobrych dziesięciu lat jest w tej ligowej czołówce, było pięć wicemistrzostw. Jest napinka, żeby w końcu zostać mistrzem?
Napinka nie, ale myślę, że jest głód. Brakuje tego mistrzostwa, ale to nie jest coś, co jest obowiązkiem. A mistrzostwo może tylko pomóc, bo to łatwiejsza droga do pucharów i do lepszych graczy. Uważam, że z trenerem Bergiem jesteśmy w stanie to osiągnąć, mamy dwie równe jedenastki i kto nie pojawi się na boisku, nie ma utraty jakości.
Jakby Pan porównał polskich kibiców do cypryjskich.
I tutaj, i w Polsce kibice są żywiołowi. Polskie stadiony na pewno są bardziej zapełnione. Tutaj jest parę zespołów, na które chodzi około 20 tysięcy ludzi, a reszta ma stare stadiony, gdzie przychodzi mało sympatyków. Cała otoczka wokół rozgrywek, w tym oglądalność, w Polsce na pewno jest lepsza.
A jak wygląda sytuacja z Radomiakiem? Należności zostały uregulowane?
Nie, jeszcze nie. Sprawa w sądzie została wygrana przeze mnie. Klub nie odpowiada na żadne wezwania do zapłaty. Został mi już tylko komornik. Myślę, że oni z własnej woli nie będą tego chcieli zapłacić i komornik będzie musiał to ściągnąć. Dla klubu to na pewno nie jest korzystne, ale w momencie, w którym ja czy adwokat chcieliśmy się porozumieć, to zostaliśmy chłodno pominięci. Nie podoba mi się to, nie tak to powinno wyglądać. Klub dał mi naprawdę dużą szansę, żeby zaistnieć w Ekstraklasie, ja też dałem Radomiakowi wiele bramek i powinno to wyglądać inaczej.
Ile było już takich wezwań do zapłaty?
To już trzeba adwokata pytać. Nie wiem tego dokładnie, ale było mnóstwo prób kontaktu z klubem, ale nie było z jego strony odzewu. Nie chciałem komentować wszelkich komunikatów Radomiaka, choć raz to zrobiłem, ale to ze strony klubu mydlenie oczu kibicom.
Nie pytam o kwoty, ale ile pensji, powiedzmy tygodniowych, Radomiak Panu zalega?
Nie chciałbym tego poruszać, ale ich jest sporo. Może kiedyś to wypłynie, ale nie chciałbym o tym mówić, bo nie byłoby to dobrze przyjęte przez innych ludzi.
W jednym z wywiadów, bodaj z Weszło, mówił Pan o tym, że jeden z trenerów, z którym grał Pan jako piłkarz, był zainteresowany Pańską osobą. Kamil Kuzera czy Aleksandar Vuković?
Trener Vuković kiedyś się do mnie odzywał, czy chciałbym trafić do Piasta, ale wtedy byłem w Turcji i nie chciałem tak szybko wracać do Polski.