FC Barcelona w sobotni wieczór nie dała szans Deportivo Alavés. Baskijscy gospodarze potrafili zagrozić mistrzom Hiszpanii, ale do siatki trafili tylko raz.
Podopieczni Xaviego oddali pięć strzałów na bramkę - trzy z nich zatrzepotały w siatce Antonio Sivery. Najpierw na listę strzelców wpisał się Robert Lewandowski, później İlkay Gündoğan, a na końcu Vitor Roque.
Dla młodziutkiego Brazylijczyka był to niezwykle intensywny, lecz krótki występ. Na murawie zameldował się w 59. minucie, a opuścił ją już w 72. Główny arbiter spotkania pokazał mu dwie żółte kartki. Druga z nich budzi olbrzymie kontrowersje.
Jasne było, że Xavi będzie musiał opowiedzieć o całej sytuacji na pomeczowej konferencji.
- Po co mam się powtarzać. Proszę, żeby pozwolono nam rywalizować. Tylko tyle. Nie będę mówił więcej o arbitrach. To był rażący błąd. Od pierwszego spotkania z Getafe widzicie jak jest. Sądzę, że płacimy teraz za sprawę Negreiry. Nie mam wątpliwości, taka jest rzeczywistość. Dobrze się zaprezentowaliśmy, ale nie mówimy teraz o futbolu. To jest prawda. Nie będę się powtarzać. Jeśli to zrobię, to mnie zabijecie. Znowu błąd przeciwko nam - tłumaczył szkoleniowiec „Dumy Katalonii”.
- Będziemy odwoływać się od karty, bo jasne jest, że to pomyłka. Kolejny błąd sędziego przed nami. Bez wątpienia wydalenie jest bardzo niesprawiedliwe.
FC Barcelona po 23. kolejkach ma na koncie 50 punktów, co pozwala jej tkwić na trzeciej lokacie w tabeli LaLigi.
***