Antonio Conte złapany w pułapkę średniego rozwoju

2023-04-13 11:11:27; Aktualizacja: 1 rok temu
Antonio Conte złapany w pułapkę średniego rozwoju Fot. sbonsi / Shutterstock.com
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Tottenham wykoleił kolejnych dwóch wybitnych trenerów. Zarówno dla Jose Mourinho, jak i Antonio Conte to pierwszy zespół, w którym nie zdobyli żadnego trofeum. Być może to klątwa londyńskiego klubu, być może jednak tylko prawidła ekonomii.

To od początku uznawane było za mezalians. Z jednej strony trener u szczytu swojej kariery, świeżo po zdobyciu mistrzostwa Włoch z Interem Mediolan. Z drugiej zaś klub, który na trofeum czeka od ponad 20 lat, a na mistrzostwo ponad pół wieku. Tego typu rzeczy nie powinny się zdarzać, nie jeśli klub nie jest finansowany przez oligarchów bądź państwowe fundusze. A Tottenham takim nie jest.

Conte lubił raz na jakiś czas dawać do zrozumienia wszystkim wokół, że Tottenham jest poniżej jego poziomu, aż w końcu wybuchł na swojej ostatniej konferencji prasowej, obrzucając błotem piłkarzy i szefostwo klubu.

– Zawodnicy nie chcą grać pod presją. I to jest właśnie historia Tottenhamu. Od 20 lat jest jeden właściciel i nic w tym czasie nie udało się wygrać. Dlaczego?! – pytał Conte.

Ten mezalians dobiegł więc końca. Conte odszedł z Tottenhamu za porozumieniem stron, co wielu komentatorów podsumowało jako pierwsze porozumienie między tym klubem a tym trenerem.

Tottenham nie gra jak drużyna z czołówki

Tarcia były w zasadzie od samego początku pracy Włocha w północnym Londynie. Gdy w styczniu jego zespół przegrał w Burnley, Conte zauważył, że „jeśli problemem jest trener, to mogę odejść”. Włoch uspokoił się po udanym zimowym okienku transferowym przed rokiem, drużyna załapała jego system gry i wygrała 10 z ostatnich 14 meczów w poprzednim sezonie, rzutem na taśmę zdobywając czwarte miejsce w lidze. Cel osiągnięty.

Włoch zostawił drużynę na czwartym miejscu tabeli Premier League, ale w Tottenhamie nie ma poczucia, żeby zespół był bliski osiągnięcia tego celu. Spurs po prostu nie wyglądają jak drużyna z czołówki.

W dzisiejszym futbolu króluje ofensywa. Najsilniejsze drużyny to te, które strzelają najwięcej goli, które próbują dominować nad przeciwnikiem.

W statystyce „field tilt”, która liczy posiadanie piłki jedynie w „tercji ofensywnej”, czyli tej części boiska blisko bramki rywala, Tottenham ma siódmy najgorszy wynik w lidze - 45,3% (źródło: markstats.com). Zatem to rywale są częściej pod polem karnym Tottenhamu niż Spurs pod szesnastką przeciwników.

Na czele tej statystyki są Arsenal, Manchester City, Brighton czy Liverpool. Drużyny raczej z góry tabeli.

Nie ma oczywiście nic złego w pójściu pod prąd trendom (czyż nie tak rozwija się futbol?), lecz musi za tym iść wynik i jakość. A Tottenham z każdym kolejnym meczem radzi sobie coraz gorzej, co zresztą widać na poniższym wykresie przygotowanym przez Statsbomb. To wykres trendu goli oczekiwanych, czyli porównania, jakie sytuacje tworzy sobie Tottenham, a na jakie pozwala rywalom.

Zaraz po przyjściu do klubu Conte drastycznie usprawnił ofensywę, a potem zaczął uszczelniać obronę. W nowym sezonie jednak zaczął się stopniowy spadek jakości zarówno z przodu, jak i z tyłu.

Nawet jeśli Tottenham utrzymałby więc czwartą pozycję w tabeli, to bardziej dzięki słabości rywali niż własnej sile.

30 trofeów trenerów, JEDNO klubu

Conte wróci teraz do pracy najpewniej we Włoszech, gdzie może liczyć na angaż w klubie naprawdę liczącym się w walce o mistrzostwo. A Tottenham wciąż pozostaje bez trofeum.

Angielska prasa pełna jest w ostatnich tygodniach materiałów o tym, jak złym środowiskiem do pracy dla wielkich trenerów jest Tottenham. Trudno o łatwiejszy dowód. Dwóch wybitnych szkoleniowców, specjalistów od wygrywania: Jose Mourinho i Antonio Conte w północnym Londynie się po prostu wykoleiło.

Nie dostali potrzebnych do wykonania zadania zawodników, bo Tottenham od lat skąpi na naprawdę wartościowe transfery (choć od 2021 roku klub wydał ponad 200 milionów euro na czysto).

Obaj mają w sumie ponad 30 trofeów od 2013 roku. Tottenham w tym czasie ledwie jeden puchar.

Mourinho zaraz po odejściu z Tottenhamu sięgnął po Ligę Konferencji Europy z Romą. Łatwo też można sobie wyobrazić, że w następnym miejscu pracy Conte też zdobędzie trofeum.

Pomińmy w tych rozważaniach, jaki jest rzeczywisty wpływ menedżerów na wyniki. Jedno z badań wskazało choćby, że zmiana trenera daje różnicę około jednego punktu w skali sezonu, a plaga kontuzji (Bentancur, Romero i Kulusevski) może kosztować nawet osiem punktów.

15 milionów powodów

Pozostaje więc pytanie dlaczego Conte zdecydował się na pracę w Tottenhamie, skoro wiedział, że ten klub nie lubi wydawać pieniędzy, zwłaszcza na starszych piłkarzy?

Włoski trener zarabiał w Londynie 15 milionów funtów rocznie. Miejsc, w których trenerzy mogą liczyć na taką stawkę, jest w europejskiej piłce doprawdy niewiele.

Według Deloitte Tottenham w sezonie 2021/2022 zanotował przychód rzędu 523 milionów euro. To piąte miejsce w Anglii.



Ranking Deloitte


Ale gdyby Tottenham był klubem z LaLigi, miałby trzecie największe przychody. We Francji i Niemczech byłby drugi, a we Włoszech byłby nawet najbogatszym klubem.

Obecność Conte w Tottenhamie jest więc kolejnym dowodem na finansową siłę Premier League. Na kontynencie byłoby o wiele łatwiej walczyć o trofea. W Anglii sufitem wydaje się pierwsza czwórka, ale za to można zarobić więcej.

Spurs wpadli więc po prostu w pułapkę średniego rozwoju, a z nimi każdy kolejny trener, którego zatrudniają. Gwałtowny wzrost za czasów Mauricio Pochettino zakończył się stagnacją. Klub przestał się rozwijać tak szybko jak dawniej, wręcz przeciwnie.

To nie trener wyciągnie klub z pułapki.

Wydatki na pensje piłkarzy wyjaśniają rezultaty drużyn w niemal 90% przypadków. Kolejne badania to tylko potwierdzają. Tak było w „Futbolu i statystykach” Chrisa Andersona (książce wydanej w 2013 roku), tak jest też w badaniach Johna Burna-Murdocha z „Financial Times” z tego roku.

O ile więc Tottenham potrafi przekonać trenerów do przyjścia, być może głównie zarobkami, to nie jest w stanie rywalizować z Manchesterem City, United, Chelsea, Liverpoolem czy niebawem Newcastle o piłkarzy.

W tym momencie (źródło: fbref.com) Tottenham ma piąte największe wydatki na pensje w Premier League. Czwarte miejsce to i tak więc wynik ponad stan klubowej kasy.

Sam trener - nawet tak utytułowany jak Mourinho czy Conte - nie jest w stanie przebić tej ściany. Żeby wydostać się z tego marazmu, Tottenham potrzebuje sensowniejszego pomysłu niż tylko szastanie pieniędzmi na trenerów. Dopóki tego nie będzie, praktycznie każdy trener złapie się w pułapkę średniego rozwoju.

JACEK STASZAK