Jak nie dać się śmierci i wrócić na boisko - Daniel Engelbrecht - piłkarz z defibrylatorem

2014-12-06 19:19:06; Aktualizacja: 9 lat temu
Jak nie dać się śmierci i wrócić na boisko - Daniel Engelbrecht - piłkarz z defibrylatorem Fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Marcin Żelechowski Źródło: Transfery.info

Sobotni mecz pomiędzy Stuttgarter Kickers a Wehen Wiesbaden przejdzie do historii za sprawą Daniela Engelbrechta, pierwszego piłkarza w historii, który strzelił bramkę grając z wszczepionym pod skórę defibrylatorem.

Historia 24-latka zaczęła się w lipcu 2013 roku, kiedy to podczas spotkania przeciwko Erfurt w trzeciej lidze niemieckiej, upadł na murawę straciwszy przytomność. Wówczas natychmiast został poddany reanimacji, a następnie przewieziono go do szpitala. 

W klinice medycznej przeprowadzono szereg specjalistycznych badań, które wykazały że napastnik cierpi na zapalenie mięśnia sercowego, a przy tym także na zaburzenia rytmu serca. Fatalna diagnoza nie sprawiła jednak, że Engelbrecht postanowił zezygnować ze swojej pasji - wręcz przeciwnie - zmienił tryb życia, podjął się długiego leczenia, a wszystko po to, by wrócić na boisko.

Swój cel osiągnął 22 listopada bieżącego roku, gdy po prawie półtora rocznej przerwie pojawił się na murawie w 81 minucie ligowego meczu przeciwko... Erfurt, nie ukrywając wzruszenia z powodu tej pięknej dla niego chwili. 


(fot. Bild)

Engelbrecht gra jednak pod kontrolą sprzętu medycznego, bowiem pod skórą klatki piersiowej ma wbudowany specjalny defibrylator serca, który monitoruje sytuację tego narządu i w przypadku wykrytej nieprawidłowości może dokonać wstrząsów prądem.

Sam zawodnik nie ukrywa, że urządzenie to będzie mu towarzyszyć najprawdopodobniej do końca życia - co podkreślił w wywiadzie udzielonym po "ponownym debiucie". 

- Przed wejściem na boisko czułem strach, nie muszę tego ukrywać. Jeśli chodzi o defibrylator, sądzę że nigdy się go nie pozbędę, ale to nie przeszkadza mi czuć się profesjonalnym piłkarzem. Zrobiłem ogromny krok, właściwie dopiero teraz mogę powiedzieć, że znowu żyję. Niewielu wierzyło, że wrócę - powiedział Engelbrecht.

Powrót do uprawiania sportu odradzali mu właście wszyscy lekarze, ale on nie zamierzał ich słuchać. - Nie wybaczyłbym sobie gdybym nie spróbował - mówił. 

Daniel podkreśla, że ostatni rok był dla niego piekłem. - Żyłem ja 80-latek. Żadnego sportu, żadnego stresu. Faszerowali mnie takimi lekami, że ciągle czułem się zmęczony, a mimo to w nocy nie mogłem spać. Co więcej, miałem po nich halucynacje, ataki paniki - tłumaczył.

Do treningów wrócił z początkiem listopada, ale na razie nie jest w stanie przebywać na boisku więcej niż kwadrans. Defibrylator daje mu teoretycznie poczucia bezpieczeństwa, oprócz wspomnianych wcześniej możliwości, na bieżąco wysyła raporty do lekarzy, którzy póki co nie otrzymali żadnych niepokojących sygnałów. Wydaje się więc, że pragnienia Engelbrechta powoli się realizują. 

Prawdziwy powód do radości dostał w Mikołajki - ciężko o lepszy prezent. 6 grudnia, w swoim drugim występie po powrocie, pojawił się na boisku w 84 minucie, a w doliczonym czasie gry ustalił wynik meczu na 3:1 dla Kickers. Świętowaniu nie było końca. Nawet sędzia czuł wagę tej chwili, z bólem wyciągając żółty kartonik za zdjęcie koszulki. To idealny przykład na prawdziwość sentencji - "dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". TUTAJ możecie zobaczyć jego trafienie i radość. 

Engelbrecht to pierwszy piłkarz w Niemczech grający z defibrylatorem, drugi na świecie, zaraz po Belgu Anthonym van Loo, który zabiegowi poddał się w 2008 roku. Obrońca, który był niegdyś młodzieżowym reprezentantem swojego kraju to także idealny dowód na to, że defibrylator naprawdę niweluje ryzyko śmierci. Van Loo zaledwie po roku gry z tym urządzeniem ponownie doświadczył zatrzymania akcji serca na boisku, ale sprzęt nie zawiódł i mówiąc kolokwialnie - postawił go na nogi.

Śledź autora na Twitterze: