TOP 10 najbardziej znanych niedoszłych piłkarzy
2015-11-02 16:40:29; Aktualizacja: 4 lata temuNie ma chyba na świecie chłopca, który w dzieciństwie nie marzyłby o zostaniu piłkarzem.
Niestety, ale tylko nieliczni są zdolni spełnić swoje pragnienia, pozostali zaś muszą zajmować się czymś innym. Na przykład aktorstwem, boksem, czy byciem… papieżem.
Piłka nożna to wciąż najpopularniejszy sport na świecie i nic dziwnego, że interesują się nią nie tylko zwykli śmiertelnicy, ale także sławy Hollywood lub innych dyscyplin. Z tego powodu postanowiliśmy wybrać dla Was dziesięć znanych osobistości, które dawno temu chciały, lecz z różnych przyczyn nie zostały zawodowymi piłkarzami. Gwoli ścisłości na leży dodać, że profesjonalną karierę pewnego Norwega przedwcześnie zakończyła przewlekła kontuzja, więc pozwoliliśmy sobie, naciągając nieco warunki pojawienia się w niniejszym artykule, opisać jego losy. Popularne
Jan Paweł II
Najbardziej znany Polak w historii świata nigdy nie ukrywał, że jego wielką miłość od najmłodszych lat stanowiła piłka nożna. Jako nastolatek całymi dniami uganiał się za futbolówką wraz z kolegami z rodzinnych Wadowic. Ulubioną drużyną Karola Wojtyły, do czego bardzo często przyznawał się publicznie, była Cracovia. W czasach, kiedy przyszły papież dopiero wkraczał w okres dojrzewania, to właśnie drużyna „Pasów” stanowiła jedną z najlepszych w kraju i niewiele, ale jednak, bardziej utytułowaną od swojego rywala zza miedzy – Wisły Kraków. Jan Paweł II po przeprowadzce do stolicy Małopolski w 1938 r., gdzie studiował polonistykę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, dość często gościł na stadionie „Craxy”, dopingując ulubiony zespół. Kilka lat wcześniej marzył, aby być członkiem zespołu pierwszego w historii mistrza Polski, ale Jego umiejętności bramkarskie nie okazały się na tyle duże, by pozwoliły Mu poważnie zaistnieć w futbolu.
Niespełnione marzenie o zostaniu piłkarzem nie zniechęciło Jana Pawła II do sportu, a wręcz przeciwnie. Zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego w latach 1978-2005 uwielbiał spacerować po górach, pływać kajakiem, czy jeździć na rowerze. Ponadto, kiedy tylko mógł sobie na to pozwolić, zapraszał na prywatne audiencję gwiazdy ze świata sportu, z którymi dyskutował o ulubionych dyscyplinach. W Watykanie nie mogło zabraknąć m.in. przedstawicieli Cracovii, z którymi Głowa Kościoła spotkała się 10 lat temu. Otrzymując koszulkę ze swoim nazwiskiem z rąk ówczesnego kapitana „Pasów” Piotra Bani, papież rzekł ponoć z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: „Cracovia pany!”.
To właśnie Karol Wojtyła był pierwszym papieżem, który obserwował mecz piłkarski z perspektywy trybun, a miało to miejsce w październiku 2000 roku podczas spotkania towarzyskiego Włochy – Reszta Świata, rozgrywanego na Stadionie Olimpijskim w Rzymie. W Stolicy Apostolskiej papież gościł największych futbolistów z Ronaldo, Luisem Figo, czy Gabrielem Batistutą na czele. Szkoda, że nasz wielki rodak nie doczekał czasów, kiedy polska reprezentacja zdołała po raz pierwszy awansować do Euro, czy pokonać Niemców na Stadionie Narodowym. Coś nam jednak mówi, że to właśnie On maczał w tym palce.
Gordon Ramsay
Jeden z najlepszych i najbardziej znanych kucharzy świata, właściciel restauracji w kilkunastu różnych krajach, autor książek kulinarnych i gwiazda programów typu reality show. Znany z wybuchowego charakteru i skłonności do przeklinania przed kamerą Szkot jest nie tylko zapalonym miłośnikiem pichcenia, ale także futbolu w wyspiarskim wykonaniu. Szkocki szef kuchni mimo iż wychowywał się w Anglii, pozostał wiernym kibicem Glasgow Rangers. Jedna z legend głosi nawet, że przez trzy lata Ramsay pozostawał zawodnikiem juniorskich zespołów 54-krotnych mistrzów szkockiej Premiership.
Trudno dociec, czy rzeczywiście tak było, gdyż znawca historii „The Gers” Robert McElroy zdementował plotki o domniemanej przeszłości piłkarskiej Gordona. Sam mistrz gotowania twierdzi natomiast, że rozegrał trzy oficjalne spotkania w barwach Rangers. Bliższy prawdy jest chyba jednak McElroy, według którego nigdy w historii klubu nie było futbolisty, nazywającego się jak gwiazdor amerykańskiej wersji „Piekielnej Kuchni”. Można jednak powiedzieć, że w pewnym sensie Ramsay postawił na swoim, gdyż w 2012 r. miał możliwość wystąpienia w meczu charytatywnym Anglii przeciwko Reszcie Świata. Szkot rozegrał niespełna jedną połowę w drużynie prowadzonej przez aktora Michaela Sheena, ale musiał opuścić plac gry z powodu kontuzji łydki. Wcześniej jednak zdołał zabłysnąć kilkoma zagraniami, udowadniając, że w przeszłości dużo czasu spędzał w pogoni za futbolówką.
Sean Connery
Kolejny – po Gordonie Ramsayu – Szkot zafiksowany na punkcie futbolu. Sześciokrotny odtwórca głównej roli w kultowej serii przygód o Jamesie Bondzie i laureat wielu prestiżowych nagród, z Oscarem (za drugoplanową rolę w filmie „Nietykalni”) i Złotym Globem na czele, w wieku kilkunastu lat występował w niewielkim klubie o nazwie Bonnyrigg Rose FC, gdzie radził sobie stosunkowo dobrze. Na tyle, by zostać zauważonym przez legendarnego szkoleniowca Manchesteru United, sir Matta Busby'ego, który zaoferował Connery'owi kontrakt w wysokości 25 funtów za tydzień gry w barwach „Czerwonych Diabłów”. Młodzieniec zrezygnował jednak, argumentując, iż już wtedy zaczęła kiełkować w jego głowie myśl o rozpoczęciu studiów aktorskich.
Po latach okazało się, że gwiazdor Hollywood dokonał właściwego wyboru, ponieważ nie dość, że został obsypany nagrodami, to na dodatek mógł wykonywać swój zawód znacznie dłużej niż piłkarze. A właśnie widma zakończenia kariery już w wieku nieco ponad 30 lat Connery obawiał się podobno najbardziej. Jego kariera filmowa co prawda dobiegła końca w 2003 r., a więc dosyć dawno, ale trwała niemal pół wieku, gdyż już w latach 50. ubiegłego stulecia niedoszły piłkarz dostał niewielką rolę w musicalu „South Pacific”.
Nicky Byrne
Starsi Czytelnicy, a zwłaszcza ich żeńska część, powinni pamiętać Nicky'ego, który w na przełomie XX i XXI wieku czarował miłośników muzyki pop jako członek irlandzkiego boysbandu „Westlife”, który wraz z nim współtworzyli: Kian Egan, Shane Filan, Mark Feehily oraz Brian McFadden. Blond grzywka i romantyczne, głębokie spojrzenie stanowiły wizytówkę byłego piłkarza drużyn juniorskich klubu Home Farm FC. Pochodzący z Dublina wokalista na boisku radził sobie na tyle dobrze, że mógł liczyć na regularne powołania na mecze kolejnych roczników młodzieżowej reprezentacji Irlandii. Byrne występował jako bramkarz, a jego talent dość szybko został dostrzeżony przez skautów znanego angielskiego klubu – Leeds United, gdzie trenował do 1997 r.
W ciągu dwóch lat spędzonych w ekipie „Pawi”, golkiperowi nie udało się przekonać do siebie swoich trenerów na tyle, by ci zechcieli przedłużyć z nim wygasający kontrakt. Na szczęście dla Byrne'a rok później został zaproszony przez Kiana Egana do wstąpienia w szeregi jego nowo powstałego zespołu, który lada moment miał podbić światowe listy przebojów. Nicky postanowił spróbować szczęścia i po zademonstrowaniu próbki swoich możliwości wokalnych został przyjęty do boysbandu, które w latach 90. pojawiały się jak grzyby po deszczu.
Po pewnym czasie na punkcie „Westlife” oszalała nie tylko Wielka Brytania, ale też inne kraje, w których łącznie grupa sprzedała ponad 40 milionów płyt, a jej hity: „Swear it again”, „You raise me up” czy „If I let you go” do dziś można usłyszeć w największych rozgłośniach radiowych. Niestety, w 2012 r. dawni idole nastoletnich dziewcząt postanowili zakończyć działalność grupy i skupić się na rozwijaniu karier solowych.
Albert Camus
Dwudziestowieczny francuski pisarz, urodzony w Algierii, autor znajdującej się w kanonie lektur obowiązkowych „Dżumy”. W 1957 r. Camus został laureatem Literackiej Nagrody Nobla za, jak argumentowało gremium decydujące o wynikach plebiscytu, „ogromny wkład w literaturę, ukazującą znaczenie ludzkiego sumienia”. Mało kto jednak wie, że wybitny pisarz znad Sekwany w młodości marzył nie o podbijaniu świata w roli mistrza pióra, lecz piłkarza. Jako bramkarz występował w zespole Racing Universitaire Algerois, lecz dalszy rozwój Alberta został gwałtownie przerwany z powodu gruźlicy, którą u niego wykryto. W wieku 18 lat został przewieziony do szpitala, gdzie spędził kilka miesięcy. Lekarze opiekujący się Camusem zdołali uchronić go przed śmiercią, ale fatalny stan jego płuc uniemożliwił mu kontynuowanie treningów piłkarskich.
Reprezentant egzystencjalizmu w literaturze nigdy nie zapomniał o futbolowym epizodzie ze swojego życia, a pewnego razu wygłosił piękną sentencję, oddającą jego stosunek względem najpopularniejszej dyscypliny świata. Camus, zapytany przez jednego ze swoich wiernych czytelników o to, czym jest dla niego piłka nożna, odrzekł: Wszystko, co wiem o moralności i powinnościach człowieka‚ na pewno zawdzięczam futbolowi.
Marcin Gortat
Trzeci w historii (po Cezarym Trybańskim i Macieju Lampe), ale pierwszy tak znaczący, Polak w najlepszej lidze koszykarskiej świata – NBA. Każdy występ Marcina powinien stanowić dla nas powód do dumy, gdyż za wielką wodą występować mogą tylko najlepsi. Gortat imponuje nie tylko słusznym wzrostem oraz umiejętnościami czysto koszykarskimi, ale też swoim pozaboiskowym zachowaniem. Od kilku lat, podczas wakacji, organizuje obozy koszykarskie dla dzieci w wybranych miastach naszego kraju, a także specjalne mecze charytatywne pomiędzy Reprezentacją Wojska Polskiego i drużyną celebrytów.
Zawodnik Washington Wizards wielokrotnie przyznawał w wywiadach, że basketem zainteresował się późno, gdyż od zawsze chciał uprawiać piłkę nożną. Centymetry łodzianina przydawały mu się w występowaniu na pozycji bramkarza, ale w czasach nauki w technikum jego nauczyciel od wychowania fizycznego zaproponował, by Marcin spróbował swoich sił w koszykówce. Po pierwszych treningach z nieco większą i cięższą piłką Gortat zrozumiał, że czas porzucić marzenia o sławie, jaką zdobył niegdyś Peter Schmeichel, którego wielkim fanem był właśnie nasz rodzynek w NBA, i na poważnie zająć się nową dyscypliną. „MG13” nie ma prawa żałować swego wyboru, ponieważ dzięki występom w Ameryce stał się ambasadorem koszykówki w Polsce i jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców nad Wisłą.
Luciano Pavarotti
Nie od dziś wiadomo, że Włosi kochają futbol, a jednym z nich był nie kto inny, jak sam Luciano Pavarotti. Światowej sławy śpiewak operowy, będąc kilkuletnim chłopcem, z ochotą uczęszczał na treningi klubu Modena FC, mającego swoją siedzibę w mieście, w którym urodził się wybitny artysta. Jako młody chłopak Pavarotti oddawał się swoim największym pasjom: piłce nożnej oraz śpiewaniu w kościelnym chórze. Zarówno w zabłoconej koszulce Modeny, jak i w eleganckim garniturze radził sobie tak samo świetnie, ale w pewnym momencie musiał wybierać, z czym zamierza łączyć swoją przyszłość. Za namową matki Luciano wybrał życie śpiewaka, lecz nawet będąc u szczytu sławy wciąż powtarzał, że śpiew to jego praca, a miłością pozostaje futbol.
Zmarły przed ośmioma laty tenor swój niezwykły głos odziedziczył po ojcu, który także – choć nie na skalę światową, jak Luciano – występował jako śpiewak. To jednak młodszy z klanu Pavarottich zaszczycał swoimi występami najsławniejsze opery świata. Na jego występy przychodziły tłumy wielbicieli, ale ikona Italii także lubiła co jakiś czas wybrać się na pewne przedstawienie. Pavarotti uwielbiał bowiem oglądać w akcji piłkarzy Juventusu Turyn, któremu kibicował równie gorąco, co Modenie. W wywiadach wielokrotnie podkreślał swój podziw dla takich sław „Starej Damy”, jak choćby Michel Platini, Zinedine Zidane, czy Alessandro del Piero.
Simen Agdestein
Norweski mistrz szachów w latach 80. XX wieku był nieźle zapowiadającym się piłkarzem. W odróżnieniu od opisywanego wcześniej Gordona Ramsaya, którego przeszłość w barwach Glasgow Rangers budzi wątpliwość, Agdestein naprawdę zaistniał w profesjonalnym futbolu. Od 1984 do 1992 r. występował w FC Lyn Oslo, a ponadto rozegrał osiem spotkań w reprezentacji Norwegii. Swoją przygodę z kadrą narodową rozpoczął 19 października 1988 r. meczem towarzyskim z Włochami (1:2), a zakończył ją 5 września 1989 r., w spotkaniu eliminacyjnym do mistrzostw świata przeciwko Francji (1:1). Występujący na pozycji atakującego Agdestein w meczach międzypaństwowych tylko raz wpisał się na listę strzelców, w towarzyskiej potyczce z drużyną Związku Radzieckiego.
Nie wiadomo, jak dalej potoczyłaby się kariera Simena, gdyby nie poważna kontuzja kolana, która zmusiła piłkarza do przedwczesnego zawieszenia butów na kołku. Emeryt z przymusu nie płakał długo nad rozlanym mlekiem, gdyż dużo wcześniej, w czasach szkolnych, zainteresował się grą w szachy. Mniej więcej w tym samym momencie, gdy kariera piłkarska Agdesteina nabrała tempa, zaczął on uczestniczyć także w turniejach szachowych. Już w 1984 r. zdobył drugie miejsce na mistrzostwach Europy, później zaś przyszły kolejne sukcesy. Zaliczyć do nich można m.in. tytuł arcymistrza, wywalczony 30 lat temu. Dziś skandynawski piłkarz – szachista zajmuje się trenowaniem młodych adeptów obu dyscyplin, a niektórym z nich udaje się nawet pokonać wielkiego czempiona. Całkiem niedawno partię szachów z Simenem wygrała… 6-letnia Lykke-Merlot Helliesen.
Colin Farrell
Słynny aktor z Irlandii, którym większość Polaków zainteresowała się ze względu na jego romans z Alicją Bachledą-Curuś. Irlandczyk znany jest ze swojej słabości względem pięknych kobiet, a tych w Hollywood na pewno nie brakuje. Uczucie pomiędzy Farrellem a polską aktorką wybuchło w 2009 r. podczas kręcenia filmu „Ondine”, ale też gwałtownie zgasło. Dziś para utrzymuje ze sobą kontakt jedynie ze względu na syna Henry'ego Tadeusza – owoc znajomości Alicji z Colinem.
Gwiazdor „Fabryki Snów” wykazuje się nie tylko wielkim zainteresowaniem w stosunku do atrakcyjnych pań, ale także ukochanego futbolu. Ojciec aktora, Eamonn, występował w Shamrock Rovers, a także reprezentacji „Eire”. Dlaczego zatem Colin nie poszedł w ślady taty? – Chciałem zostać piłkarzem, ale nie byłem wystarczająco dobry – przyznaje Farrell (za Fakt.pl) i dodaje: – Kiedy miałem 13-14 lat moim największym marzeniem było kopanie piłki. Mój tata bardzo chciał, żebym poszedł w jego ślady. Kiedy miał cztery lata, przez sześć godzin dziennie rzucał piłkę do tenisa o ścianę i w nią kopał. Gdy miał dziewięć lat, był niezłym materiałem na Maradonę. Pewnego dnia powiedział: Nie jesteś wystarczająco głodny tego sportu. Na co ja odpowiedziałem: Ale jestem wystarczająco głodny, żeby kupić bilet na samolot do Los Angeles.
Ricky Hatton
Były mistrz świata federacji IBF w kategorii lekkopółśredniej, a także federacji WBA w kategoriach lekkopółśredniej oraz półśredniej. Angielski bokser od listopada 2012 r. oficjalnie pozostaje na emeryturze, po tym jak przegrał trzeci pojedynek w zawodowej karierze z Wjaczesławem Senczecnką. Wcześniej pogromcami „Hitmana”, jak zowią pięściarza jego fani i przyjaciele, okazali się jedynie niepokonany Amerykanin Floyd Mayweather Jr. oraz Filipińczyk Manny Pacquiao. W swojej karierze Ricky stoczył 48 walk, odnosząc 45 zwycięstw, w tym aż 32 przez nokaut. Jego zagorzałym fanem i dobrym znajomym od dawna pozostaje napastnik Manchesteru United, Wayne Rooney.
23 czerwca 2007 r. wychowanek Evertonu cieszył się wraz z Hattonem bezpośrednio po jego zwycięskim pojedynku z Jose Luisem Castillo. Stawką pojedynku w Las Vegas były pasy WBO i IBF w wadze półśredniej. Drugi z nich brytyjski pięściarz zdobył w walce z Juanem Urango, a na ring wniósł go nie kto inny, jak właśnie Rooney na prośbę przyjaciela. Zażyłość obu panów jest zastanawiająca, ponieważ „Wazza” od wielu lat reprezentuje barwy United, natomiast Hatton od zawsze przedstawiał się jako wielki fan lokalnego rywala zespołu Louisa van Gaala – Manchesteru City. Ojciec i dziadek Ricky'ego reprezentowali nawet błękitne barwy „Obywateli” w drużynach juniorskich. Piłkę kopał także przyszły mistrz świata w boksie, jednak dość szybko zdał sobie sprawę, że o wiele bardziej od uganiania się za przeciwnikami po boisku, odpowiada mu obijanie ich twarzy. Najmłodszy z rodu Hattonów, by pokazać swoje oddanie „The Citizens”, za czasów bokserskiej kariery na ring wychodził przy akompaniamencie utworu Boba Dylana „Blue Moon”, który uznawany jest za nieoficjalny hymn kibiców Manchesteru City.