Rewolucja w T-Mobile Ekstraklasie
2012-12-17 23:30:22; Aktualizacja: 11 lat temuNie od dziś wiadomo, że nasza liga to zbieranina średniej klasy kopaczy z kilkoma... no kilkunastoma zawodnikami, którzy mogą zrobić wielką karierę lub dogrywają na rodzimych boiskach do emerytury.
Eksperci, trenerzy, działacze od lat zadają sobie pytanie: "Co zrobić, aby nasza liga była ciekawsza, a jej poziom wyższy?" Odpowiedź na nie jest dość prosta. Wystarczy zmniejszyć "psuedogwiazdom" i "pseudodziałaczom" pensje, ceny biletów ustalić według poziomu zespołów, które spotkają się na boisku, a zaoszczędzone pieniądze wpompować w młodzież. Resztki można zostawić na ewentualne bonusy dla zawodników, bo a nóż widelec zasłużą na jakieś premie.
Idea niby prosta, do zrealizowania, ale nasi mózgowcy i stratedzy od liczenia pieniądza mają lepszy pomysł, bo chcą podzielić ligę na grupę mistrzowską i spadkową. No dobra... propozycja ciekawa, bo będziemy grać więcej spotkań o punkty, a co za tym idzie w założeniu ogólnym, walka o utrzymanie i tytuł wydłuży się o kilka tygodni. Idąc dalej kluby zarobią więcej na kibicach, którzy muszą wierzyć, że na boisku zobaczą piłkarski mecz, a nie cyrk, w którym udział bierze 2 treserów, 4/6 orangutanów i 22 małpy. Nie chcę obrażać tutaj ani ludzi, ani zwierząt, ale czasami tak to wygląda.
Dobrze ogólny podział będzie miał swoich zwolenników i przeciwników. Na chłopski rozum możemy to podzielić 50 na 50 i gramy dodatkowe 14 spotkań (mecz i rewanż), to wydaje się najbardziej sensowną opcją, ale gdzie tam... Marcin Stefański, szef departamentu logistyki Ekstraklasy SA. ma na to swój pogląd i jak podaje portal Sport.pl są to aż dwie propozycje.Popularne
Opcja 1 - Po 30. kolejkach dzielimy stawkę na 8-zespołową grupę mistrzowską i 8-zespołową grupę spadkową. Fajnie i niczym to się na razie nie różni od tego, co napisałem wyżej, ale dalej to już czysty kuriozum i błazenada. A dlaczego? A dlatego, że ten wariant zakłada, że obie połówki rozegrają nie 14 a 7 spotkań i dalej czołowa 4 po sezonie zasadniczym rozegra 4 spotkania u siebie i 3 na wyjeździe, czyli reasumując faworyzujemy jednych, aby zgnoić drugich. Niech wydają kasę na wyjazdy, a szans na mistrzostwo raczej mieć nie będą. Podobnie w spadkowej tyle, że tam Ci, co mają walczyć o byt muszą jeździć do tych, którzy utrzymanie mają zapewnione. No dobra można jakoś ten twór zaakceptować, ale nie zamierzam wdrążać się dalej w prawa telewizyjne czy kształt terminarza.
Opcja 2 - Po 30. kolejkach dzielimy stawkę na 6-zesołową grupę mistrzowską i 10-zespołową grupę spadkową. O ile dobrze widzę to podział równy nie jest... ale idźmy dalej. Ekstraklasa SA. proponuje, aby czołową szóstka ligi rozgrywała dwumecz, czyli dodatkowe 10 spotkań. Sam fakt rozgrywania dwóch gier jest dużo bardziej ciekawszy, ale co z resztą? No, a rozegrają 9 meczów, na tej samej zasadzie, co w opcji pierwszej. No i tutaj kolejny bezsens. O co ma grać zespół, który po sezonie zasadniczym zajął miejsce, np. 7 czy 8? Skoro uplasował się na tak wysokiej pozycji to raczej ma dość dużą przewagę nad dwoma ostatnimi i nie spadnie. Można tutaj się czepiać, że mogą grać o kasę z praw telewizyjnych itd., ale to już nie ta sam poziom zaangażowania, bo wiadomo, że średniak ligowy skupi się na tym, aby walczyć o jak najwyższą lokatę, bo zarobi więcej, ale taki potentat (zwał, jak zwał) to i tak ponosi stratę, bo celem nadrzędnym była walka o mistrza, a nie o środek tabeli.
Tyle oceny tych pomysłów odnośnie podziału i ilości kolejek. Mogłoby się wydawać, że to koniec propozycji wielkiej rewolucji, ale gdzie tam... Ekstraklasa SA. ma jeszcze asa w rękawie, którego może wyjąć dla uatrakcyjnienia ligi. Dotyczy on tego, aby po sezonie zasadniczym podzielić dorobek punktowy na połowę. No tak, czyli tyraj sobie chłopie przez prawie cały roku, a potem w 2/3 tygodnie strać wszystko, na co tak ciężko pracowałeś. No to niestety jest poroniony pomysł.
Niewątpliwie nie można odebrać Ekstraklasie SA. próby wyleczenia naszej ligi z kilku chorób, ale raczej to nie tędy droga ku sukcesowi prowadzi. Za dużo w tym podziale jest nierówności. Jedne kluby zyskają, inne stracą, a pozostałe chcąc, nie chcąc będą musiały dograć sezon poprzez dodatkowe spotkania.
Zatem co nam pozostaje? Najlepiej zacząć od podstaw, czyli od systemu szkolenia młodzieży. Na gwałt trzeba im stworzyć własną ligę. No niektórzy powiedzą, że przecież jest Młoda Ekstraklasa... Co?! Młoda to ona jest tylko z nazwy, bo grają tam głównie ludzie zesłani z pierwszego zespołu. Tutaj i tak niewątpliwie trzeba brać przykład z Legii Warszawa, która skutecznie w ciągu kilku lat zbudowała mocny system szkolenia młodzieży i wie jak ich promować, by z czasem weszli oni do pierwszej kadry zespołu. Niewątpliwie brakuje im normalnej ligi, gdzie mogliby rywalizować z rówieśnikami itp., ale i tak dają radę. Ktoś inny może powiedzieć, że są ligi juniorów w niższych klasach, ale tutaj znowu poziom i kadry są tak zróżnicowane, że już szkoda na ten temat się rozpisywać.
Podsumowując, nie warto wprowadzać tych zmian od środka, a nawet końca. Trzeba skupić się na początku i systematycznie iść w górę, za wzór można sobie obrać Niemców czy Anglików, bo widać, że u nich funkcjonuje ten cały system bardzo dobrze, a u nas kuleje lub nawet nie jest w stanie chodzić.