Wychowanek „Kanonierów” miał nie tak dawno bardzo małe szanse na to, by zaistnieć w pierwszej drużynie po sprowadzeniu Gabriela Jesusa z Manchesteru City i ustawienia wyżej w hierarchii Eddie'ego Nketiaha.
Z tego powodu powędrował zeszłego lata na wypożyczenie do Stade de Reims, gdzie poczynił olbrzymi postęp i stał się jednym z czołowych snajperów w całej Ligue 1.
Taki obrót spraw zmusił Arsenal do poważnego przedyskutowania przyszłości Folarina Baloguna, który po rewelacyjnym sezonie zakończonym zdobyciem 22 bramek w 39 meczach oraz debiutem w reprezentacji Stanów Zjednoczonych zakomunikował klubowi, że nie ma w planach bycia rezerwowych w kolejnych rozgrywkach.
W tej sytuacji ekipa z Londynu uznała, że najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich stron będzie przedwczesne zakończenie współpracy. Dlatego wystawiła gracza z kontraktem ważnym do 30 czerwca 2025 roku na sprzedaż.
Początkowo spekulowano, że „Kanonierzy” zadowolą się otrzymaniem za niego oferty rzędu 30 milionów euro.
Poczynione do tej pory inwestycje oraz kolejne znajdujące się w drodze zmusiły jednak wicemistrza Anglii do podniesienia oczekiwań za napastnika.
Dharmesh Sheth ze Sky Sports przekonuje, że Arsenal chce teraz zarobić na nim przynajmniej 50 milionów euro.
Takie znaczące wywindowanie ceny sprawia, że mniejsza liczba klubów ustawi się w kolejce po atakującego.
Do tej pory jego nazwisko łączono z takimi zespołami, jak Lille, Olympique Marsylia, AS Monaco, AC Milan, Inter Mediolan czy RB Lipsk.