- Taką imprezę widziałem tylko w telewizji, w wieku 56 lat czuję się jak dziecko w lunaparku. A kiedy tam jesteś, chcesz się bawić w najlepsze. I pomyśleć, że niektórzy nadal krytykują moje wybory - oznajmił Włoch.
Bez lęku, a wręcz wzbudzając strach w przeciwnikach, Węgry powalczyli z mistrzami świata, zmuszając ich do pogodzenia się z niespodziewanym remisem. Po meczu trener Rossi nie ukrywał zadowolenia:
- Kleinheisler był najlepszy, ale uśmiecham się, bo za każdym razem, gdy go powołuję i daję mu zagrać, wiele osób mnie krytykuje. Gdybyśmy byli świadomi tego, gdzie jesteśmy i kim jesteśmy, nie byłoby tej krytyki, ale niektórzy ludzie tego nie wiedzą i ciągle mi przeszkadzają. We Włoszech mówi się, że „matka idiotów jest zawsze w ciąży“.
Węgry są jedynym krajem w tych objazdowych Mistrzostwach Europy, który pozwala w 100% wykorzystać pojemność stadionu. Gra w Budapeszcie, na stadionie kipiącym od entuzjazmu (nie wspominając o temperaturze) była z pewnością zaletą dla Węgrów:
- Takiej bazy kibiców nie ma nawet u mistrzów świata i Europy - stwierdził Rossi. - Nie jestem tak głupi i arogancki, by powiedzieć „jedźmy i wygrajmy w Monako“. Pójdziemy grać swoje i trzymać się ziemi, ale dla mnie jest to szczególny dzień. Czy upał nie stanowił dla nas problemu? Dzieje się tak, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do cierpienia i walki. To historia świata. Ci, którzy mają talent, dostają się na szczyt bez większego wysiłku, bo Bóg im pobłogosławił. Ci, którzy mają go mniej, jak ja i niektórzy z moich ludzi, muszą wyszarpać zębami i paznokciami miejsce w czołówce - skwitował w swoim stylu.