„Włodar” rozpoczął swoją zagraniczną karierę latem minionego roku. Górnik Zabrze pozwolił mu odejść po zatwierdzonej transakcji na ponad dwa miliony euro.
Pierwsze wrażenie po sobie pozostawił na bardzo wysokim pułapie. Przede wszystkim pomógł dobrze wejść w sezon. Już w pierwszych dwóch kolejkach austriackiej Bundesligi zanotował po jednym trafieniu w starciach przeciwko Austrii Wiedeń oraz LASK.
W sierpniu zapracował jeszcze na dublet z FC Blau-Weiss Linz, ale później maszynka się zacięła. Na chwilę się odblokowała w listopadzie, ale przez długie miesiące zbiera kurz.
Pomimo słabszej dyspozycji 21-latka, Sturm ma inne opcje, na jakie może liczyć w linii ataku. Zespół nadal nie odstępuje na krok Red Bullowi Salzburg oraz zamierza się pokazać z jak najlepszej strony w fazie pucharowej Ligi Konferencji Europy.
Od grudnia wychowanek Legii Warszawa uczestniczy w życiu „Die Schowazn” wyłącznie jako zmiennik. Zawsze dostaje wiele minut od trenera Christiana Ilzera, ale dotąd nie potrafi się przełamać.
Włodarczykowi nie pomogło sprowadzenie Miki Bieretha z Arsenalu na zasadzie wypożyczenia. Duńczyk bardzo dobrze wprowadził się do pierwszej jedenastki i nie zamierza oddawać swojego miejsca na dłuższą metę.
Sturm Graz plasuje się na pozycji wicelidera z zaledwie dwupunktową stratą do hegemona austriackiej Bundesligi.
W środku następnego tygodnia rozpocznie rywalizację w 1/8 finału Ligi Konferencji Europy przeciwko Lille. Trudno jednak przypuszczać, aby nasz rodak, przez moment obdarzany mianem „polskiego Rasmusa Højlunda”, nagle otrzymał zadanie wpisania się na listę strzelców od pierwszej minuty w tak ważnym spotkaniu.