W imię biznesu, czyli jak Legia chce opchnąć Żyrę
2014-11-26 11:23:12; Aktualizacja: 9 lat temuMichał Żyro to ostatnio chyba najgłośniejsze nazwisko Ekstraklasy. Nie z powodu znakomitej gry, ale mądrej zagrywki Legii, która usilnie stara się go wypromować. A wszystko to zmierza do jednego celu – transferu za 5 milionów euro.
Od początku nazywajmy rzeczy po imieniu: Legia już nie chce sprzedać Żyry, ona chce go opchnąć, byle tylko zarobić pieniądze. I coraz bardziej można odnieść wrażenie, że chce to zrobić za wszelką cenę. W cywilizowanych piłkarsko krajach to skauci zainteresowanych klubów przyjeżdżają na mecze, by oglądać zawodnika, który im się podoba. U nas wysyła się maile, których treść przypomina bardziej przedświąteczne ulotki z hipermarketów. Choć intencje Legii są w gruncie rzeczy dobre i dla samego klubu (bo chce zarobić) i dla zawodnika (bo daje mu szansę wyjazdu zagranicę), to jednak sama kampania nie wydaje się najbardziej udana. Od razu na myśl przychodzi Michael Owen, którego Manchester United chciał się kiedyś pozbyć tak bardzo, że wysyłał jego CV do różnych klubów, byle tylko ktoś go kupił. Nie świadczy to najlepiej o zawodniku, gdy trzeba do niego przekonywać, bo on nie przekonuje sam. Z drugiej jednak strony wszystkie te zagrania są przez Legię zaplanowane, byle tylko o zawodniku było jak najgłośniej. I jak na razie zamierzony efekt osiąga, bo o Żyrze mówią teraz prawie wszyscy.
Królowie interesów
Dlatego prędzej czy później znajdzie się na niego chętny. Legia od lat znana jest z tego, że na piłkarzach potrafi zrobić biznes. Wypromować, maksymalnie wykorzystać dobry okres i młody wiek, a potem sprzedać za bardzo duże jak na polskie warunki pieniądze. Przykłady? Dawid Janczyk (odszedł z Legii po dwóch niezłych sezonach), Rafał Wolski (miał jeden dobry sezon, potem pół roku nie grał, ale i tak wykupiła go Fiorentina), Dominik Furman (o nim trudno powiedzieć, by miał dobre choćby pół sezonu. Po prostu grał, a działaczom Touluse to wystarczyło). Celowo przytaczam tych, którym za granicą się nie powiodło. Bo oni odeszli w podobnych warunkach, w jakich teraz znalazł się Żyro. Co prawda w klubie jest od lat, młodym talentem okrzyknięto go już jakiś czas temu, ale dopiero niedawno (na początku roku 2014) stał się prawdziwym liderem Legii i jej gwiazdą.Popularne
Nagle zaczął sam wygrywać mecze, strzelał gole, asystował, czuł się pewnie do tego stopnia, że po zdobytych bramkach naśladował cieszynki Cristiano Ronaldo. Gdyby wtedy kibiców Legii zapytać, czy pozwoliliby Żyrze odejść, przypuszczam, że większość nie chciałaby o tym słyszeć. Nawet, jeśli klub miałby otrzymać za niego te mityczne 5 milionów euro. Teraz sytuacja jest odwrotna. Fani raczej się modlą, by ktokolwiek tyle za niego wyłożył. Bo choć skrzydłowy wciąż jest zawodnikiem podstawowego składu, to jednak nie zachwyca tak jak wiosną 2014.
Medialny szum
Legia zdaje się mocno w niego wierzyć, skoro oferty jego kupna wysyła do Napoli, Arsenalu czy innych dużych firm. Chwali go, zaznacza, że w Polsce nie było takiego talentu od czasów Roberta Lewandowskiego. Pojawia się jednak pytanie czy naprawdę tak uważają, czy po prostu starają się jak najlepiej zareklamować produkt, który za chwilę zamierzają sprzedać. Czy w rzeczywistości twierdzą, że poradzi sobie w lidze angielskiej lub włoskiej, czy nieco na siłę budują wokół niego otoczkę gwiazdy. Aby on sam i potencjalni pracodawcy uwierzyli, że faktycznie nią jest. Bo wtedy o te 5 milionów będzie o wiele łatwiej.
Legia więc dobrze wie co robi podsycając medialny szum wokół swojego skrzydłowego. W ten sposób nakręca nie tylko potencjalnych pracodawców Żyry, ale też jego samego. Wszystko po to by uniknąć sytuacji, w której wyjazd może mu się odwidzieć. W tym momencie dwie z trzech stron są już na transfer gotowe, bo i klub i zawodnik praktycznie się z tym pogodziły, a brakuje właściwie tylko jednego - drużyny, która wyłoży za niego 5 milionów euro.
W klubach takich jak Legia nie wychowuje się piłkarzy, by w przyszłości stanowili o sile drużyny, ale by ich sprzedać za godziwe pieniądze. Gdy zawodnik ma talent, zawsze w końcu nadchodzi ten czas, gdy jest w dużym gazie. Wtedy trzeba to wykorzystać i wycisnąć z tej sytuacji jak najwięcej się da. Dla Legii taki moment właśnie nadszedł i za żadną cenę nie chce go przegapić.
Obserwuj autora na Twitterze:
Follow @mwdowiarski