Niedawno głośno na temat Victora Osimhena i jego relacji z Napoli było z powodu tego, co włoski klub opublikował na TikToku po meczu Serie A z Bologną. „Azzurri” porównali w filmiku Victora Osimhena do kokosa i prześmiewczo przedstawili niewykorzystany przez niego rzut karny, co spotkało się z niezadowoleniem jego otoczenia. W tym samym spotkaniu Nigeryjczyk był zły na trenera mistrza Włoch Rudiego Garcię i preferowaną przez niego taktykę, za co miał przeprosić.
Gdy tiktokowa aferka ucichła, wybuchło nowe zamieszanie związane z wypowiedzią właściciela klubu z Neapolu Aurelio De Laurentiisa.
- Nigdy nie byłem spokojny, jeśli chodzi o sprawę Osimhena. Do tanga trzeba dwojga. Podtrzymuję to samo stanowisko: skoro jego nastawienie wobec klubu się zmieniło, nie mogę zbytnio temu zaradzić. Jeśli po uścisku dłoni pewne kwestie uległy zmianie, można mówić o rozczarowaniu. Bierzemy to pod uwagę, ale życie toczy się dalej - przyznał biznesmen, po czym Napoli opublikowało już komunikat, podkreślając, że działacz nie powiedział nic negatywnego na temat Afrykanina, a doniesienia o mroźnych relacjach między stronami nie są na miejscu.
Jak jest naprawdę - tego nie wiadomo, natomiast Ben Jacobs podkreśla, że sytuacji 24-latka przygląda się Chelsea, która interesowała się nim już wcześniej.
Można z tego wywnioskować, że jeśli londyńczycy poczują, że nadszedł odpowiedni moment, przejdą do ofensywy w sprawie transferu napastnika, którego umowa jest ważna tylko do połowy 2025 roku.
Biorąc pod uwagę aktywność władz „The Blues” w poprzednich oknach, wydaje się, że są oni w wąskim gronie europejskich klubów, które mogą być w stanie sprostać wysokim oczekiwaniom Napoli dotyczącym potencjalnej sprzedaży gwiazdy.