Kadra zespołu z Brestu bazuje w dużej mierze na rodzimych piłkarzach. W związku z tym jego wartość jest szacowana na poziomie ekip przewidzianych do walki o utrzymanie.
Pierwsza faza sezonu wskazywała na to, że podopieczni Érica Roya będą rzeczywiście plasować się w tej stawce. Pod koniec roku zanotowali jednak znaczącą zwyżkę formy i dość niespodziewanie znaleźli się nie tak dawno za plecami... liderującego Paris Saint-Germain.
Co prawda ostatnio Stade Brestois 29 zanotowało dwie porażki, ale mimo to zajmuje wciąż miejsce na podium Ligue 1 z dużymi nadziejami na to, żeby zakończyć zmagania nawet w strefie uprawniającej do bezpośredniego startu w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Perspektywa udziału w tych rozgrywkach i potężnych zastrzyk gotówki wiąże się jednocześnie ze spełnieniem określonych wymogów UEFA. A w tym wypadku rewelacja francuskiej ligi ma olbrzymi problem z infrastrukturą.
Przedstawiciele klubu zapowiedzieli już jakiś czas temu, że wybudują nowy obiekt i otworzą go w 2027 roku. Dlatego też nie mieli i nie mają w planach modernizowania obecnego, mogącego pomieścić 15 tysięcy osób.
Z tego też powodu wizytujący obiekt oficjele z europejskiej centrali nie wystawili mu najwyższej noty i nie zgodzą się na to, żeby były na nim rozgrywane spotkania Ligi Mistrzów, Ligi Europy czy Ligi Konferencji przy pełnych trybunach, których pojemność zostałaby ograniczona do... pięciu tysięcy.
W dużej mierze jest to spowodowane tym, że trzy z czterech trybun Stade Francis-Le Blé mają zakazaną konstrukcję rurową.
Jeżeli Stade Brestois 29 zapewni sobie udział w którychkolwiek europejskich zmaganiach,będzie musiało podjąć decyzję o zaakceptowaniu warunków UEFA lub przeniesieniu się na stadion FC Nantes lub Stade Rennais.