Futbol okrutny, lecz sprawiedliwy - La Decima zdobyta [WIDEO]

2014-05-25 00:35:41; Aktualizacja: 10 lat temu
Futbol okrutny, lecz sprawiedliwy - La Decima zdobyta [WIDEO] Fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Marcin Żelechowski Źródło: Transfery.info

Chyba nie ma na świecie osoby, która byłaby rozczarowana poziomem finału, finału który zapisze się w historii Ligi Mistrzów z wielu powodów.

Przez 90 minut spotkania wydawało się, że Diego będzie imieniem najlepiej oddającym przebieg finału. Wspaniale walczący ludzie Simeone i trafienie Godina sprawiały, że mniejszy z madryckich klubów mógł już świętować powtórkę z meczu o ligowe mistrzostwo.

Do chwili rozpoczęcia doliczonego czasu gry drugiej połowy, Atlético mogło mówić o idealnym scenariuszu. Jedynymi nieszczęśliwymi ludźmi mogli czuć się jedynie klubowi fizjoterapeuci, których praca z Diego Costą poszła na marne.

Wszystko zmienił jednak człowiek, który w ostatnich latach miał ogromnego pecha, psując wszystko, co Real wywalczył. Przed finałem każdy kibic "Królewskich" na słowo Ramos od razu powracał myślami do przestrzelonego karnego. Po dzisiejszym wieczorze nikt nie wypomni mu już tamtego pudła.

Futbol bywa okrutny, ale w kontekście wydarzeń z Lizbony, sprawiedliwy. Mniejsze zespoły, skazywane z góry na pożarcie, zawsze budzą podziw i sympatię, dlatego nawet bezstronnych kibiców boli fakt, że drugi rok z rzędu "piłkarski kopciuszek" kończy swój piękny sezon na ostatnim etapie. 

Trudno jest jednak znaleźć racjonalny argument, popierający tezę, że tego wieczoru podopiecznym Diego Simeone należał się końcowy sukces. Gdybyśmy mieli przyznawać glorie za całokształt, zapewne można by wtedy mówić o pewnej niesprawiedliwości, lecz w chwili rozpoczęcia finałowego pojedynku poprzednie fazy tracą znaczenie i liczy się tylko to, kto będzie lepszy przez te kluczowe 90... lub 120 minut..

Mecz walki i poświęcenia, z obu stron, kosztował wiele, lecz mordercza i dotychczas skuteczna strategia Simeone kiedyś musiała polec. Nie ma złotej recepty na sukces, a po tak ciężkim sezonie gracze Atlético musieli w końcu zapłacić surową cenę za przebiegnięte kilometry.

Dogrywka najlepiej obnażyła słabości mistrza Hiszpanii, który rozpaczliwie starał się dotrwać do karnych. Real, wciąż bardzo przeciętny, ale jednak skuteczny, pozbawiony swoich największych żądeł (ciężko powiedzieć coś pozytywnego o występie trio BBC, mimo strzelonych bramek), wyczekał po prostu na swój moment, niczym sęp rzucając się na padlinę, którą rywale przypominali tym bardziej, im spotkanie zmierzało ku końcowi.

Wynik 4:1, nieoddający przebiegu gry, lecz w pełni zrozumiały, położył też krach statystykom, poprawiając i tak znakomite osiągnięcia "Królewskich". Ronaldo wyśrubował indywidualny rekord bramek strzelonych w jednej edycji (17 trafień), natomiast cała drużyna zakończyła rozgrywki z imponującą średnią 3,12 gola na mecz. 

Dla Realu najważniejsza była jednak "La Decima", która oprócz chwilowej euforii i tego, że zgodnie z tradycją, po pięciu kolejnych triumfach w europejskim czempionacie, drugi Puchar Europy pojawi się w klubowej gablocie, może przynieść korzyści na kolejne lata.

Od dziś w białej części Madrytu nikt nie będzie mówił już o obsesji dziesiątego triumfu, która mimo wszystko utrudniała zawodnikom powrót na szczyt. Podopieczni Ancelottiego z wolną głową i bez uciążliwejj presji będą mogli w spokoju przygotowywać się do następnego sezonu, co może uczynić ten zespół jeszcze silniejszym.

54-letni Włoch po raz piąty doświadczył smaku zwycięstwa w Lidze Mistrzów, lecz niewykluczone, że triumf z Realem, w którym poległo wielu znakomitych szkoleniowców, był najtrudniejszy do osiągnięcia. W nagrodę, znając usosobienie prezydenta "Królewskich - Florentio Pereza - może zacząć dywagacje nad tym, jakiego piłkarza zaliczyć sobie w letnim oknie transferowym. Hiszpan wie, że prowadząc klub do kolejnego sukcesu zapewnił sobie najprawdopodobniej kolejną kadencję w roli sternika Realu, dlatego z tej radości może niebawem ściągnąć na Bernabeu napastnika, na które madridistas na całym świecie czekają od dawna.

Natomiast piłkarze Atlético, mimo że dziś przegrani, i tak są największymi wygranymi tego sezonu, dlatego po chwilowej traumie zapewne również w szeregach drugiego madryckiego klubu przyjdzie czas do świętowania. Pytanie tylko czy podzielą los Borussii i spuszczą z tonu, czy pod batutą nieobliczalnego Simeone, który podbił serca nawet największych maruderów wśród sympatyków futbolu, będą w przyszłym sezonie jeszcze silniejsi.

Bramki: